![]() NR 4 24 kwietnia 1999 |
W NUMERZE: |
|
Aktualności Wędkarski survival Gruntówka inaczej |
![]() Nie, nie będzie o nocnym wędkowaniu. Nie tym razem. Nie w każdej wodzie wolno przecież łowić w nocy, choćby na wodach pstrąga i lipienia. Właśnie. Planujemy wyprawy, szukamy miejsc pięknych, odludnych. Trudno tam dotrzeć nawet własnym pojazdem - pozostają wielokilometrowe marsze. A co z noclegiem? Co zrobić, gdy w pobliżu nie ma żadnej bazy, żadnego ośrodka, żadnego schroniska, chałupy, stodoły, stogu siana, nic? To żaden problem. Po co nam baza? Śmiało można spędzić noc pod gołym niebem. Nie, nie w taszczonym przez cały dzień namiociku. Po co namiocik?! W naszym klimacie z powodzeniem można spać na świeżym powietrzu od kwietnia do października, a nawet i przez cały rok. Gdy nie ma mrozu, gdy nie leje, nie sypie śniegiem - nic nam się nie stanie. Więcej, spanie na świeżym powietrzu jest wielką przyjemnością i znakomitym dodatkiem do całej wyprawy. Oczywiście, nie każde miejsce się do tego nadaje. Rozejrzyjmy się wokół. Odejdźmy od rzeki - nie musimy spać przecież nad samą wodą. Może w pobliżu jest jakiś lasek? Jakiś zagajnik? Młodniak, no, choćby kilka niższych drzewek. Pod okapem gałęzi jest zawsze cieplej. Widać to rano. Nieraz na łące szron posrebrzy trawę, a pod krzaczkami, pod gałęziami sucho, ciepło, przytulnie. Zarośla dodatkowo osłonią nas od wiatru i skryją przed niepożądanym gościem. ![]() Dookoła toczy się nocne życie. Ptaki kończą wieczorny koncert. Gdzieś w zaroślach kogut-bażant nawołuje swoje kury. Na skraju łączki szczeka koziołek. Drą się żaby. Wśród drzew puszczyk kłóci się z puszczykową. Komuś, kto pierwszy raz znajdzie się sam na odludziu, wyobraźnia zapełni nocną ciszę strachami, duchami, upiorami i każdy szelest, każde trzaśnięcie gałązki przyprawia go o ciarki. Niepotrzebnie. Bez obaw, nic nam nie grozi. Lew nas nie pożre, ani niedźwiedź, ani nawet wilki. Jedynym realnym zagrożeniem dla samotnego wędrowca może być tylko jakiś łobuz. Dlatego lepiej nie nocować koło drogi ani koło chałup. W lesie, wśród gęstych zarośli nikt nas nie znajdzie. Nie palmy tylko latarki bez potrzeby - światło widać z bardzo dużej odległości. A jak się rozpada? Trudno, wtedy trzeba wzuć buty, przyoblec pelerynę i dotrwać dzielnie do rana. Andrzej Trembaczowski![]()
|