NR 6-7           9-16 maja 1999

To już druga część cyklu Leonarda o Profesional Rod Building, czyli po prostu o robieniu wędek z wędek...

    W NUMERZE:
  • Aktualności
  • Aktywność dobowa ryb - wykres na nadchodzący tydzień
  • Słońce i księżyc - wschody i zachody
  • Techniki wędkarskie - DS na kanale
  • Drapieżniki - Odległy boleń
  • Kropkowańce - Poniżej Piekła
  • Wędkarski survival - Strzałka na północ
  • Nasze brudy - Rząd nad Wisłę
  • Top secret - Szczupak spod sufitu
  • Konkretna ryba - Słodkie srebrniaki
  • Przegląd sprzętu wędkarskiego - Wędki są garbate
  • Tam łowią ludzie z RYBIEGO OKA - W górę od Lublina
  • Po sąsiedzku - Małe majowe porno
  • Notes Marka Kaczówki - Rybki i kwiatki
  • Muchowy koszyk - Jazie na muchę
  • Morskie opowieści - Szczury morskie
  • Reportaż - Ostatnie SWI
  • Jak to wygląda naprawdę - Zawodowcy
  • Recenzje - Zanim wyruszysz...
 

Wędkarstwo - Portal

Aktualności
Aktywność dobowa ryb
Słońce i księżyc
Techniki wędkarskie
Drapieżniki
Kropkowańce
Wędkarski survival
Nasze brudy
Top secret
Konkretna ryba

Przegląd sprzętu

Tam łowimy
Po sąsiedzku
Notes Marka Kaczówki
Muchowy koszyk
Morskie opowieści
Reportaż
Jak to wygląda naprawdę
Recenzje

ARCHIWUM



Graficzki J. Jóźwiak

Pewien Japończyk, mieszkający na stałe w Ameryce, wymyślił genialny, bo banalnie prosty przyrząd do wyznaczania wypadkowej garbów - w przypadku, gdy blank ma ich kilka. Jest to otóż swobodnie obracająca się rura, podparta na dwóch łożyskach i przytwierdzona do ciężkiego stołu.. Wkłada się blank do środka dolnikiem, nagina przywiązanym do końca szczytówki ciężarkiem, książką w twardej okładce czy choćby ułożoną płasko dłonią - a on sam obraca się miękką częścią w dół.

     Prawidłowe rozmieszczenie przelotek na wędzisku - o czym opowiadałem w poprzednim odcinku - to dopiero początek sukcesu. Teraz trzeba ustalić, po której stronie blanku powinny one zostać zamontowane. Wbrew pozorom, to bardzo poważna sprawa. Stożkowa rura, którą stanowi blank, zwinięta jest z cienkiej folii. W procesie produkcji została wstępnie przyklejona do stalowego rdzenia, krawędzią równolegle do jego osi, nawój też gdzieś się przecież kończy... Wszystko to powoduje, że blank jest niejednakowo gruby, a co za tym idzie - sztywny we wszystkich płaszczyznach wzdłużnego przekroju.
     Bardzo łatwo to zauważyć, jeśli dolną część blanku oprzeć o gładką powierzchnię, jedną dłonią wysoko podeprzeć, drugą zaś nagiąć i próbować po niej przetoczyć. Wyraźnie dadzą się wyczuć

miększe i twardsze płaszczyzny ugięcia.

     W anglojęzycznej nomenklaturze na określenie tych miejsc używa się terminów: splin - co oznacza część miękką i spine - część twardą. W Polsce utarło się nazywanie twardej linii garbem.
     Przelotki w wędzisku spinningowym rozmieszcza się po miękkiej stronie, w castingowym - trzymanym przelotkami do góry - na garbie. Przyczyna jest prosta: nagięte wędzisko ma tendencję do ustawiania się zawsze miękką częścią "w kierunku wody", czyli - ujmując rzecz precyzyjniej - miękką częścią do wewnętrznej strony krzywizny ugięcia.
     W lekkim, szczególnie dłuższym spinningu, matchówce czy muchówce, niewłaściwa linia rozmieszczenia przelotek sprawia, że po wymachu dostają one poprzecznych drgań. Skraca to długość rzutu, wywołuje nieprzyjemne uczucie, iż kij źle leży w ręku, a na dodatek - gdy mamy do czynienia z muchówką - daje brak "siły", potrzebnej do wyrywania sznura z wody. W przypadku bardzo mocnego wędziska niewłaściwie biegnący garb powoduje powstanie ogromnych sił skręcających w trakcie holu. A wtedy - poza męczarnią w trakcie łowienia - pojawia się coś o wiele bardziej groźnego. Skręcanie ze zginaniem bowiem to ogromnie niebezpieczna kombinacja naprężeń. W porównaniu do lekkiego spinningu, gdzie taki błąd w rozmieszczeniu linii przelotek jest co najwyżej nieprzyjemny w skutkach, w odniesieniu do potężnego, morskiego wędziska jest po prostu niedopuszczalny.
     W zależności od technologii produkcji, a niekiedy i przypadku, blank może mieć

jeden wyraźny garb lub więcej

słabiej zaznaczonych garbków. Płaszczyzna, wyznaczająca miękką i twardą część, stanowi wtedy ich wypadkową. Pewien Japończyk, mieszkający na stałe w Ameryce wymyślił genialny, bo banalnie prosty przyrząd do wyznaczania wypadkowej garbów, czyli tzw. effective spine w przypadku, gdy blank ma ich kilka. Jest to otóż swobodnie obracająca się rura, podparta na dwóch łożyskach i przytwierdzona do ciężkiego stołu. Wkłada się dolnik blanku do środka rury, nagina ciężarkiem przywiązanym do końca szczytówki - równie dobrze może to być książka w twardej okładce lub ułożona płasko dłoń - a on sam obraca się miękką częścią w dół.
     Dziwić może, że tak oczywista i prosta sprawa, jak wyznaczenie właściwej strony dla rozmieszczenia przelotek jest często zupełnie zaniedbywana przez producentów wędzisk. W większości przypadków wystarczy wyznaczyć garb tylko na szczytówce, jednak muchówki, delikatne wędziska spinningowe o wolnej akcji, ultralajty i kluski bezwzględnie wymagają jego wyznaczenia i na dolniku. Szczególną trudność stanowią w tej grupie kije wieloczęściowe, tak zwane travele, gdzie - oczywiście poza szczytówką - trudno byłoby nagiąć z osobna każdy bardzo krótki odcinek. Szczytówkę, po zaznaczeniu na niej miękkiej części trzeba złożyć z następnym segmentem i całość naginać, cierpliwie przekręcając dołożony skład na złączu. Jeśli jest to wieloczęściowa muchówka, takiż ultralajt lub kluska - dołożyć następny skład, i następny.
     Po rozprawieniu się z "kwestią garba" można przystąpić do

mocowania przelotek na blanku.

 Przemywamy blank acetonem lub nitro, a stopki przelotek odpowiednio wyrównujemy za pomocą drobnego pilnika lub szlifierki. Każda musi stać zupełnie płasko na blanku, przy czym tym o podwójnej stopce trzeba niekiedy pomóc kombinerkami. W blank nie może bowiem wbijać się nic ostrego - uszkodzi go to z całą pewnością, choć nie natychmiast. Nić mocującą przelotkę zawsze nakręca się od strony końca nóżki w stronę ringu, dlatego nóżka musi być ostro zeszlifowana, by umożliwić spiralne podejście nawoju do góry i zapobiec jego spadaniu podczas podchodzenia na stopkę. Wprawdzie wiele markowych przelotek jest wstępnie zeszlifowanych już w fabryce, jednak miewają przez to ostre, podwinięte pod spód, zadry. Pilnik będzie więc tak czy inaczej nieodzowny.
     Przyjęło się, że do mocnych wędzisk używa się grubych nici. Kojarzone jest to dość powszechnie z jakoby większą konieczną wytrzymałością nawoju, mocującego potężne w przypadku tych wędzisk i dobrze odprowadzające ciepło przelotki. Wyjaśnienie to, choć pojawiające się nawet w poważnych opracowaniach, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Przy tej samej sile naciągu, większa ilość zwojów cieńszej nici trzyma przelotkę równie mocno i pewnie, jak mniejsza ilość omotki grubszej. Zresztą, przy dużej ilości przelotek, siła przypadająca na każdą z osobna jest stosunkowo niewielka. Czym innym jest przesuwanie się sztywnych stopek względem podłoża i pękanie lakieru, dlatego w mocnych wędziskach nie opiera się ich bezpośrednio na blanku, ale na podkładzie z nici.
     Szczególnie mocne wędziska zbroi się pod multiplikator. Tu o żadnym odrywaniu stopek od blanku nie ma mowy, skierowane do góry są raczej do niego dociskane. No, i trochę skręcane - choć po małej dźwigni, ponieważ z natury są niskie. Prawda dotycząca grubych nici leży gdzie indziej. Otóż, potężniejsze przelotki mają po prostu grubsze stopki, pod które trudno zwój przy zwoju nawinąć cienką nitkę, zwłaszcza, gdy nie zadamy sobie fatygi ich oszlifowania.

Firmowe nici

przeznaczone do robienia omotek występują w kilku grubościach. Najbardziej uniwersalna jest grubość A. Najpowszechniej używa się nici nylonowych, które wyparły stosowany jeszcze tradycyjnie do muchówek jedwab. To, że na firmowej etykietce nić, na przykład Gudebroda, czy Rice-a, jest opisana jako ta "specjalnie właśnie do omotek" nie jest próbą wciśnięcia klientowi dowolnej, nylonowej nitki, powszechnie używanej na przykład do szycia skóry, pod pretekstem że tylko ona jedna nadaje się do wędek. Z dobrej nitki nie wystają żadne kłaki. Ma też standaryzowany kolor, odporny na długotrwałą ekspozycję na świetle słonecznym, jest też wystarczająco... słaba, by raczej przerwać się niż spowodować wbicie przelotki w blank. Poza tym, nie kurczy się pod wpływem lakieru, a nie jest to ostatnia z jej zalet. Warto się zastanowić, jeśli zamiast po markowy wyrób chce się sięgnąć po szewską nić, lub - co jeszcze gorsze - po starą plecionkę ze spectry, bo przyznaję, że czytałem i takie porady.
     Większość firm sprzedających nici do omotek, oferuje je jako "zwykły" nylon i NCP. Skrót oznacza "no color preserver", i informuje, że nici te zachowują swoją barwę także po pokryciu lakierem. Do utrwalenia kolorów "zwykłego nylonu" służy preparat do wstępnego zagruntowania, tzw. "color preserver" lub inaczej "color lock".
     Wiedząc już

gdzie przelotki maja być

należy miejsca te tymczasowo oznaczyć. Następnie każdą przelotkę wstępnie mocujemy na blanku za pomocą wąskiego paska plastra, pozostawiając odsłonięty koniec stopki, od której to zacznie się nawój. Nie wolno pomagać sobie klejem, a już w szczególności żadnym cyjanoakrylem w rodzaju "super glue" lub "kropelki", które spowodują głębokie wżery.
Nawój zaczynamy przed stopką, od trzech do dziesięciu grubości nici przed końcem, tak, by podłożony początek nitki został owinięty postępującymi zwojami. Następnie przycinamy go krótko żyletką i maskujemy postępującym nawojem. Gdy dojdziemy do krawędzi plastra, należy go usunąć. Nić powinna w tym momencie znajdować się mniej więcej w połowie stopki.
     Gdy do zrobienia pozostało nam od pięciu do dziesięciu planowanych owinięć, podkładamy inną złożoną na pół, krótko uciętą nitkę, która posłuży do wciągnięcia pod nawój końca oplotu. Po wciągnięciu - oczywiście, jeśli wszystko dobrze się trzyma - przycinamy nitkę możliwie płasko, najlepiej za pomocą żyletki.
     W trakcie nawijania nitki należy co kilka zwojów kontrolować ich poprawność i korygować błędy, w razie potrzeby cofając nawój. Zwoje nie mogą zachodzić na siebie, muszą być też ułożone ciasno. Na koniec pozostaje dokonać ostatecznych poprawek, korygując linię przelotek. Nie wolno stosować zbyt dużego naciągu nitki. Zaledwie taki, jaki powoduje kilkusetstronicowa książka. Wystarczy, by omotka "na sucho" po prostu i zaledwie trzymała. Resztę zrobi lakier.
     Do wykonywania oplotów istnieją profesjonalne

przyrządy ułatwiające pracę,

kręcące blankiem i regulujące naciąg nici. Pomagają też w lakierowaniu: kij sam się obraca, a my mamy obie ręce wolne. Do jednostkowych prac przy lakierowaniu wystarczy jednak zwykły tekturowy karton z wyciętymi trójkątami po przeciwległych bokach, utrzymujący wędzisko poziomo.
     Bezpośrednio przed lakierowaniem warto wykonane omotki ostrożnie opalić płomieniem zapalniczki, aby usunąć ewentualne kłaczki i kurz. Blank i suchą omotkę należy też ostatecznie odtłuścić acetonem lub octanem etylu (nitro). Kładąc lakier na omotki "trochę po amatorsku" trudno będzie tego dokonać raz a dobrze, szczególnie jeśli posłużymy się zwykłym nylonem i nie zagruntujemy go utrwalaczem koloru. Pierwszą, cienką warstwę lakieru przeznaczmy tylko na przesycenie omotki, kontrolując, by podpłynął on także pod stopkę przelotki. Gdy warstwa się utwardzi, kładziemy drugą, tym razem zaciągając ją także i na blank. Sam blank podczas utwardzania lakieru powinien być obracany, by zapobiec powstaniu sopli. Używajmy dość twardego, ale równo przyciętego pędzelka. Obydwie uwagi dotyczą zresztą nakładania każdej warstwy lakieru.
     Lakiery przeznaczone do cementowania omotek przez każdą firmę reklamowane są jako najlepsze. Doradzam pewien krytycyzm i wybór tych, których czas utwardzania jest dłuższy. Wszelkie speed-coaty, ekspresowe powłoki, mają z czasem tendencję do pękania lub odwarstwienia się od blanku. Osobiście za najlepsze uważam Trondak U-40, zarówno w wersji odkładającej się grubiej, jak i cieniej. Mocniej reklamowany Flexcoat stoi u mnie dopiero na drugim miejscu. Do budowy wielu popularnych wędzisk używa się jednoskładnikowych lakierów, utwardzanych ultrafioletem. Niestety, z czasem słońce utwardza je dalej, powodując kurczenie i pękanie.
     Lokalne

malowanie omotek na blanku

pomalowanym już wcześniej przez fabrykę to właściwie wymysł ostatnich lat, związany z powstaniem ogromnego rynku na półprodukty do DIY (do it yourself, po naszemu: zrób to sam). Przez wiele lat do mocowania przelotek używano bowiem werniksu, który jest lakierem jednoskładnikowym. Maluje się nim omotki raz lub dwa razy, a później wraz z nimi całe wędzisko do uzyskania lustrzanej powłoki. Tak wykańczanych jest do dziś nadal wiele kijów, szczególnie markowych muchówek z długoletnią gwarancją. Choć nie tylko. Tradycyjnie ta technologia jest stosowana na przykład w wyrobach "House of Hardy", czy szkockiej Daiwy. Ponieważ w produkcji używa się wysokoobrotowych suszarek, często przelotki zostają zachlapane lakierem i wymagają oczyszczenia., na co warto zwrócić uwagę przed pierwszym wyjściem nad wodę.
     Lakiery do omotek są najczęściej dwuskładnikowe. Cechuje je duża lepkość, sprzyjająca uwięzieniu bąbli powietrza. Najczęściej producent ułatwia nam pracę, sprawiając, że składniki miesza się w równych proporcjach objętościowych. Nie polecam rozrabiania zbyt małych ilości - może się bowiem okazać, że utwardzacza jest zbyt wiele. Trudno jest też wtedy oba składniki wymieszać tak, by ślady któregoś nie pozostały przyklejone do dna.
     Po zmieszaniu, przelewamy lakier do innego naczyńka. Inaczej bowiem zdarzyć się może, że zaczerpniemy pędzelkiem nie mieszaninę, lecz tylko jeden ze składników, a ten nigdy się nie utwardzi na wędzisku. Wracając do bąbli powietrza, między innymi właśnie ze względu na nie niedobrze jest, jeśli lakier tężeje zbyt szybko. Lepiej też, jeśli mieszanina wylana do innego pojemniczka ma czas się odgazować. Pękanie bąbelków powietrza na powierzchni możemy przyspieszyć, przesuwając nad nią ostrożnie płomień zapalniczki.
     Nie śmiałbym założyć, że ktoś przy zdrowych zmysłach podejmie się budowy wędziska w postępie zgodnym z ukazywaniem się odcinków mojego cyklu. Choćby dlatego, że rozmieszczać przelotki byłoby warto zacząć dopiero po tym, gdy rozplanujemy gryf… Ale o tym już w następnej części.

Leonard Świdlicki

Reklamy Krokus: Jeśli interesuje Cię wędkarstwo a w szczegolności, gdy chesz pooglądać piękne Zdjęcia wędkarskie ryb i przyrody, kliknij na wskazany link. Jest co pooglądać! Każdy hobbysta wędkarz winien być raczej zadowolony.