![]() NR 6-7 9-16 maja
1999
|
W NUMERZE: |
|
Aktualności Nasze brudyTop secret |
Sprawa zagospodarowania brzegów Wisły warszawskiej powraca co pewien czas na łamy prasy i sygnalizowana jest przez różne gremia. W lipcu dwa lata temu w stołecznym ratuszu odbyła się kolejna konferencja poświęcona rzece. Wygłoszono kilkanaście referatów, przedstawiono kilka koncepcji, wytknięto błędy, zaniedbania, zasygnalizowano potrzeby. I spokojnie powrócono do codzienności. Skutki widać i dzisiaj. Czyli nic nie widać... ![]() Pomysłów na zagospodarowanie samej rzeki oraz jej brzegów na terenie międzywala i wiślanej skarpy jest wiele. Hydrotechnicy nadal forsują pomysł skaskadowania dolnego odcinka Wisły. Najbardziej zaś zapatrzeni w stare założenia techniczne marzą o uregulowaniu także Wisły środkowej. Wciąż powraca się do pomysłów z innej epoki i powtarza, że wiele elektrowni powstało dlatego w pobliżu królowej polskich rzek, by wodą spławiać węgiel ze Śląska. Wciąż powtarzany jest argument o małych kosztach transportu wodnego, nikt z lobby kaskaderskiego nie mówi jednak o kosztach tak ogromnej i tak kompleksowej inwestycji. Wspólny mianownikGdyby ludziom zatrudnionym przy rzece groziło masowe bezrobocie, to upór hydrotechników byłby zrozumiały, ale nie ma takiego niebezpieczeństwa. Drugi skrajny pomysł, by Wisłę całkowicie pozostawić naturze, także jest utopią. Zbyt wiele bowiem wybudowano domów, zakładów przemysłowych na dawnych terenach zalewowych, zbyt wiele nadwiślańskich obszarów wykorzystanych jest rolniczo, by można było pozwolić na zaniedbanie umocnień przeciwpowodziowych, na naturalne zmiany koryta. Wciąż muszą trwać odcinkowe prace regulacyjne, trzeba na bieżąco budować ostrogi i opaski, zwane kierownicami nurtu, by rzeka nie powodowała nadmiernej erozji brzegów, by nie zbliżała się niebezpiecznie do obwałowań. Paradoks polega też na tym, że na nadmiernie uregulowanych fragmentach rzeki także potrzebna jest praca hydrotechników w celu przywrócenia stanu jak najbardziej zbliżonego do naturalnego.![]() Między hydrotechnikami a ekologami musi w możliwie szybkim czasie dojść do kompromisu. Rozbieżności, a niekiedy wręcz otwarta wojna, jaka panuje pomiędzy tymi dwoma środowiskami, wydłuża w nieskończoność okres zawieszenia, wyczekiwania na jakąkolwiek decyzję. Jeśli wojna ta trwać będzie dalej, to rzeka nie ma żadnych szans. O "wiślanym stanie wojennym" sporo się już pisało, wspomina się wciąż o rozwiązaniu francuskim i rządowym programie zagospodarowania Loary. Francuzi, zdając sobie sprawę, że racje hydrotechników i ekologów nie dadzą się pogodzić, wprowadzili element, który obie strony musiały uwzględniać w swoich opracowaniach - bezpieczeństwo ludzi, rolnictwa, przemysłu. Okazało się to bardzo trafionym rozwiązaniem i dało problemom Loary wspólny mianownik, który przerwał wojnę środowisk - tam, gdzie bezpieczeństwo tego wymaga, rzekę się reguluje, umacnia. Na odcinkach, gdzie można, Loara oddawana jest naturze. Dochodzi do tego aspekt ekonomiczny - w miejscach, gdzie koszty utrzymania rolnictwa czy przemysłu są zbyt wysokie, rezygnuje się z ochronnej regulacji rzeki, proponując właścicielom lokalizacje zastępcze, a nawet płacąc ogromne odszkodowania. Wydaje się, że warto skorzystać z doświadczeń francuskich... Musi zapaść decyzjaTeraz Wisła nie ma żadnych szans. Nie będzie ani czysta, ani uregulowana, ani zwrócona naturze... Nadal odbierać będzie zasolone wody kopalniane, ścieki przemysłowe i komunalne. W dalszym ciągu przyjmować musi przecieki z szamb oraz nawozy ściekające z pól, łąk i pastwisk. Trwająca bitwa o Wisłę powoduje, że przyrodnicy na niektórych odcinkach mogą uzyskać dla rzeki status krajobrazu chronionego czy nawet rezerwatu, ale na innych niepodzielnie królują hydrotechnicy i zasypują koryto gruzem i ziemią z wykopów budowlanych.Tymczasem Wiśle toczącej swe wody od gór do morza potrzebny jest jeden wielki, opracowany całkowicie na nowo program. Wydaje się, że musi być to projekt rządowy, który, nawiasem mówiąc, jest zapowiadany. Ale znowu mówi się o kaskadzie, o regulacji. Dom wariatów! ![]() Więc może zapanuje zgoda i posługiwanie się logiką. Statki morskie dopływające do Sandomierza równie zabawnie brzmią tak za socjalizmu, jak obecnie. Więc ekolodzy, i kapitaliści, lobbyści i politycy muszą sobie podać ręce - tylko w ten sposób można pogodzić interesy wszystkich zainteresowanych, tylko tak da się uruchomić pieniądze z Komitetu Badań Naukowych, z Funduszu Ochrony Środowiska. Tylko program rządowy jest w stanie zmusić nadwiślańskie gminy do wspólnych działań i ustalić tempo prac oraz intensywność, rozdział i rozłożenie w czasie nakładów z budżetu państwa... Konieczność zapreliminowania w założeniach budżetowych dużych pieniędzy potrzebnych na zagospodarowanie Wisły wydaje się największą przeszkodą. Stan obecny - aczkolwiek wszyscy wiedzą, że fatalny - jest chyba najwygodniejszy dla wszystkich. Pozwala na przykład hydrotechnikom wygrywać małe boje o dość dowolną regulację niewielkich odcinków rzeki, pozwala ekologom walczyć o pojedyncze wiślane łachy... Gminy nie mają obowiązku uregulowania gospodarki wodno-ściekowej, brak jest planów, terminów, a niekiedy nawet pomysłów na zabudowę terenów nadrzecznych. Wszyscy wiedzą, że jest fatalnie. Wszyscy też widzą wielką szansę i korzyści mogące wypływać z opracowania jednolitego, konkretnego i umocowanego w czasie planu zagospodarowania Wisły. Po ostatnich powodziach dużo się mówi o podziale kompetencji urzędników państwowych, o złej organizacji systemu podejmowania decyzji, o sytuacjach wyjątkowych i nadzwyczajnych. Być może nie jest konieczna kolejna klęska żywiołowa, by zauważyć, że Wisła - sama w sobie - jest dla Polski sytuacją nadzwyczajną i wyjątkową. Płynie przez wiele województw, przez wiele gmin, stanowi wyzwanie dla wielu środowisk, zagrożenie dla wielu interesów, może też podobnej liczbie interesów sprzyjać. Pełnomocnik?Być może należy jak najszybciej powołać pełnomocnika rządu do spraw zagospodarowania Wisły. Musiałby być to urzędnik o dużych uprawnieniach - do niego należałoby rozsądzanie sporów między stronami, koordynacja prac nad nowoczesnym programem Wisła i przyjęcie w określonym, możliwie najkrótszym terminie ostatecznej wersji planu zagospodarowania rzeki. Potem zaś zacząłby się etap, na który czeka Wisła, czekają ludzie i zwierzęta. Złośliwi twierdzą, że taki pełnomocnik mógłby więcej pożytecznego zrobić dla kraju, niż pełnomocnicy do spraw rodziny, prywatyzacji, reformy samorządowej i służb specjalnych razem wzięci.Tymczasem dzisiaj nikt poza wędkarzami nie wie, gdzie właściwie podziała się Wisła... Jarosław Szymon |