|
JAK ZŁOWIĆ RYBĘ?
Pytanie to wydaje się śmieszne z samego założenia. To przecież proste: podajemy
muszkę, branie, zacięcie i... często zamiast ryby wiążemy
następną muszkę. Po powrocie do domu do znudzenia opowiadamy
wszystkim, jaki to okaz urwał nam wabik. Dla dodania wiarygodności
naszym słowom pokazujemy końcówkę przyponu grubości np. 0,18
i to najlepszej firmy o wytrzymałości liniowej "x" i wytrzymałości
na węźle trochę mniejszej.
Czy był to okaz - nie wiadomo, chociaż plotka wędkarska numer jeden mówi, że te największe pozostały w wodzie.
Przyjrzyjmy się naszemu zacięciu,
bo
ten element decyduje w pierwszym rzędzie o złowieniu ryby.
Przyzwyczajeni jesteśmy do energicznego zacięcia łowiąc metodą spławikową lub spinningową. Tylko, że tutaj elementem łączącym haczyk i szczytówkę naszej wędki jest żyłka posiadająca określoną rozciągliwość liniową i to wcale nie małą biorąc pod uwagę długość zestawu. W muszkarstwie zaś mamy do czynienia z nierozciągliwym sznurem i krótkim odcinkiem przyponu żyłkowego.
W przypadku łowienia na suchą muchę dodatkową siłą oddziałującą na nasz przypon jest ryba, która po zebraniu muszki powraca do dna.
Te dwie siły dodają się i skutek tego już znamy...
Jakby tego wszystkiego było mało, to jeszcze kij muchowy charakteryzuje się dość dużym ugięciem. Jednak po chwili cała jego siła przenosi się na sznur, który, jak wiadomo, swoją wagę też posiada.
Tyle tu przeciwności, że odechciewa się łowić. Ale przecież nie po to wydaliśmy tyle pieniędzy na sprzęt i dodatki, żeby się załamywać z byle powodu.
Prawidłowe zacięcie polega
na przesunięciu przyponu
a właściwie na jego wyprostowaniu i lekkim naprężeniu. Pozostałą pracę wykona sama ryba, ogarnięta dozgonną miłością do naszej muszki.
Prawda, że proste? Ale
nie do końca. Otóż ryba jako stworzenie niezbyt nam przyjazne
dość szybko orientuje się, że "pozory mylą" - jak powiedział
jeden jeż schodząc ze szczotki ryżowej - i wypluwa naszą muszkę.
Dzieje się to, niestety, dosyć szybko. A przecież nasz kij muchowy to nie sztywne nasadowe wędzisko, tylko witeczka o akcji przeważnie parabolicznej, czyli o wydłużonym czasie reakcji na nasze zacięcie.
Najlepszym "przyspieszaczem" jest zacinanie z jednoczesnym skrętem nadgarstka, ruch ten jest niemal identyczny jak przy zamykaniu drzwi kluczem. Dobrym treningiem jest łowienie uklejek i zacinanie ich w taki sposób, żeby nie zamieniały się w latające ryby.
Łowiąc na streamery i mokre muchy powinniśmy zacinać nie kijem, a lewą
ręka trzymającą sznur
poprzez pociągnięcie sznura.
Łowiąc na nimfę też powinniśmy tylko lekko zacinać, wykonując krótki ruch nadgarstkiem, a nie całym przedramieniem.
A jak już zatniemy rybę, to pamiętajmy o potrzebie zanurzania co jakiś czas w wodzie szczytówki naszego kija. Zapobiegnie to zbytniemu przegrzaniu się szczytowej przelotki. To właśnie ona stawia największy opór wyciąganemu sznurowi, a jak wiemy - podczas tarcia wydziela się ciepło.
Romek Wigura
|
|
|