

 |
KIESZEŃ Z AKCESORIAMI
Wędka,
sznur i kołowrorotek to podstawowe wyposażenie muszkarza. Podstawowe
- ale nie jedyne. Muszkarz, jak każdy inny wędkarz, potrzebuje wielu
drobiazgów. Niektóre - jak muchy - są niezbędne, niektóre po prostu
ułatwiają życie, inne jeszcze to wędkarski luksus. Łączy je jedno:
dobrze mieć je przy sobie.
Dlatego dla każdego muszkarza podstawowym
wyposażeniem jest kamizelka z dużą ilością kieszeni.
Dobra kamizelka powinna mieć odpinaną
dolną część, żeby podczas brodzenia w spodniobutach nie moczyć zawartości
naszych kieszeni. Letnia wykonana jest z siatki, przynajmniej na plecach,
bo słoneczko nieźle nam może dopiec. Na głowie - obowiązkowo kapelusz
z szerokim rondem. Pomocną sprawą są naszyte na kamizelce i kapeluszu
kawałki futra z barana lub niedźwiedzia u bardziej zamożnych. Będziemy
tam wpinali nasze muszki. Niekoniecznie te, na które łowimy - najlepiej
te najbardziej kolorowe.
Do tego wszystkiego dokładamy okulary
polaryzacyjne, związane z tyłu gumką lub czymś podobnym. Zapobiegnie
to ich zgubieniu na brzegu lub - co gorzej - podczas brodzenia.
Ponieważ często łowimy z wody, oprócz
kamizelki musimy mieć
wodery albo spodniobuty.
Te ostatnie mogą być gumowe lub z neoprenu.
Jeżeli łowimy na jednym stanowisku, np. na Sanie lub Dunajcu, to wygodniejsze
są neopreny, jeżeli musimy dużo chodzić po brzegu na rzekach pomorskich
- lepsze są lżejsze buty gumowe czy z gore-texu. Brodząc po kamienistym
podłożu dobrze jest mieć podeszwy butów podklejone filcem, zapobiegającym
ślizganiu się na kamieniach. Tyle, że wtedy musimy się nastawić na
brodzenie wodą non-stop. Na trawie w takich butach będziemy łapali
wywrotki jak na lodzie.
Neopreny są wykonywane w dwóch wersjach:
z przyklejonymi butami i jako niemowlęce śpioszki. Do śpioszków musimy
dokupić specjalne buty, wykonane z wodoodpornego materiału. Na takie
buty obowiązkowo zakładamy neoprenowe ściągacze, zapobiegające dostawaniu
się piasku pomiędzy śpiochy i buty.
Wracając na chwilę do kamizelki: warto,
by z tyłu miała ona małe, metalowe kółko. Będziemy przecież łowić
ryby - a więc przyda się podbierak, z krótką rączką i gumą, mocowany
do owego kółka właśnie.
Kamizelka, choć obwieszona, nadal
ma puste kieszenie.
Wkładamy do nich przede wszystkim smar
do suchych muszek, najlepiej w sprey'u lub ostatni doskonały wynalazek:
wyciąg z gruczołu łojowego kaczora.
W tylnych kieszeniach kamizelki lokujemy
zapasowe kołowrotki lub szpule z różnymi sznurami (o różnym stopniu
tonięcia). Do tego jeszcze kilka zbieżnych przyponów (o właściwościach
jak wyżej) i żyłki przyponowe o różnych średnicach. Pozostałe kieszenie
wypełniamy pudełkami z muchami, żeby było w czym wybierać podczas
łowienia.
Pudełka na muchy muszą posiadać jakieś
mocowania dla wabików. Najpopularniejsze pudełka mają wklejoną piankę,
jednak nie polecam ich stosowania. Tak przechowywane muszki mogą mieć
skorodowane haczyki. Lepsze są pudełka z metalowymi klipsami do mocowania
nimf i mokrych muszek oraz specjalnie zamykanymi przegrodami, w których
nosimy suche muszki. Nie polecam noszenia muszek w pudełku po zapałkach,
bo wiatr może wywiać nasz dorobek na wodę. Wtedy możemy wprawdzie
z daleka sprawdzić skuteczność muszek, tyle tylko, że nie będziemy
kontrolowali ich spływu.
Do suszenia suchych muszek używamy
pampersa, czyli specjalnej szmatki wchłaniającej wilgoć - rewelacyjna
przy suszeniu "kaczej muszki".
Do zagospodarowania zostały jeszcze
wolne ręce muszkarza.
Oczywiście, nie licząc wędki, za pomocą
której poławiamy ryby. Ponieważ zgodnie z regulaminem rybę, którą
zamierzamy zabrać - musimy zabić - każdy muszkarz ma przez ramię przewieszony
koszyk, w którym nosi złowione ryby. Do wyjmowania muszek z rybiego
pyska używamy peana - takich chirurgicznych szczypiec. Jest to także
wymóg regulaminowy, bardzo zresztą przydatny. Warto jeszcze do kieszeni
wsunąć nóż do patroszenia, martwe pstrągi i lipienie bardzo szybko
się psują...
Brodząc w rzekach o szybkim i silnym
nurcie dobrze jest mieć laskę do podpierania się i badania ukształtowania
dna. Wystarczy zwykły kijek narciarski. Możemy także zabrać ze sobą
siateczkę z młyńskiej gazy, którą łapiemy spływające nimfy i inne
owady, żeby wiedzieć, na co powinniśmy łowić. Jeszcze tylko termometr,
notes i wodoodporny pisak do sporządzania notatek na bieżąco...
Jeżeli naprawdę uda nam się spakować
to wszystko do naszej kamizelki, to pozostańmy lepiej w domu. Z tym
ciężarem nie będziemy mieli żadnej przyjemności w łowieniu. A o ten
paradoks mi właśnie chodziło, gdy opisywałem "podstawowy i niezbędny"
zestaw akcesoriów muszkarskich.
Romek Wigura |
|
|