    |
TROĆ POD MUCHĄ
Sezon połowu troci i łososia rozpoczynamy
w noc sylwestrową od ucieczki z balu, tłumacząc się żonie. Każde tłumaczenie
jest dobre - i mało wiarygodne. Bardziej obeznani z tematem jadą na
bal do Słupska, Ustki czy też Koszalina, twierdząc, że tylko tam jest
ten jedyny i najlepszy bal z oferty sylwestrowo - karnawałowej.
Wybierając się na bal, nie zapominamy
zabrać ze sobą butów neoprenowych, kurtki goretexowej ocieplanej polarem,
ciepłej czapki i rękawic neoprenowych. I, rzecz jasna, plecaka.
Do plecaka pakujemy termos, napełniony
do połowy gorącą herbatą i uzupełniony według uznania. Do tego wszystkiego
dwuręczny kij muchowy, o długości 3,60 do 4,20 metra, w klasie 10-12,
kołowrotek z serii 120 (największy), ze sznurem szybko tonącym (IV
lub V stopień tonięcia, w zależności od firmy) i pokładem 100 - 150
m backingu. Sznur może być typu F/S, czyli z tonącą końcówką. Pozostała
nam jeszcze żyłka 0,24 do 0,28 i pudełko z muchami.
O kamizelce nie wspominam, bo to przecież
podstawowa część smokingu lub fraka. Nie zapominamy też okularów polaryzacyjnych,
chroniących nasze zmęczone balem oczy przed słoneczkiem.
Jakie muchy
musimy mieć ze sobą? To chyba najtrudniejsze pytanie. Na pewno duże,
wykonane na hakach 2/0 i większych. Kolorystyka dowolna: od jasnych
po czarne. Niektórzy łowiąc kelta, czyli troć spływającą po tarle,
używają dosyć jaskrawych pomarańczowych much, takich odpowiedników
woblerowych marchewek. Nasze muchy mogą mieć dodatkowe wabiki w postaci
pasemek Cristalu lub podobnego materiału - jednak bez przesady.
Wreszcie udało nam się trafić nad rzekę. Teraz,
rozpychając się łokciami, staramy się zająć miejsce jak najbliżej
wody i, doczekawszy się swojej kolejki, wykonujemy pierwsze rzuty.
Rzucamy skośnie w górę rzeki i poprawiamy sznur, w celu jak najgłębszego
zatopienia muchy. Wabiki prowadzimy wolno przy dnie, a kiedy spłyną
one pod nasz brzeg, powoli wybieramy sznur, starając się przytrzymać
muszkę w pobliżu podmyć brzegu lub pod zwisającymi gałęziami.
Jeżeli warunki terenowe nie pozwalają
nam na odrzucanie sznura do tyłu, możemy wykonywać rzuty
rolowane lub Spey Cast'y.
Rzut rolowany wykonujemy stojąc na prawym
brzegu rzeki - chyba, że jesteśmy mańkutem. Robi się to w następujący
sposób: podnosimy szczytówkę kija do pionu, wyciągając płynnym ruchem
sznur (powinien ślizgać się po powierzchni) i następnie, energicznym
ruchem, pochylamy kij nad wodę. W tym czasie sznur powinien przetoczyć
się po wodzie. Kiedy tylko sznur się wyprostuje, ponawiamy całą operację,
aż muchy opadną tam, gdzie chcemy. Musimy tak postępować, bo nie można
przerolować sznura o więcej niż o 30 stopni.
Odmianą rzutu rolowanego jest Spey.
Taki rzut wykonujemy, stojąc na lewym brzegu rzeki. Podrywamy sznur
ruchem równoległym do brzegu, a kiedy muchy znajda się na naszej wysokości,
wymachujemy kijem do przodu. Ruch szczytówki naszego kija wygląda
następująco: w prawo po prostej, półkolem do tyłu i do przodu.
Rzucając
z prawego brzegu
musimy wykonać dodatkową czynność - najpierw przerzucamy sznur na
lewą stronę, potem lekko na prawą i do przodu. Ruch szczytówki: w
lewo, w prawo, półkolem do tyłu i do przodu.
Kiedy operowanie kijem nie sprawia nam
kłopotów - zaczynamy łowienie. Znawca tematu Edmund Antropik (przestał
liczyć złowione trocie powyżej 100) twierdzi, że nie należy z jednego
miejsca wykonywać więcej niż dwa rzuty.
Jeżeli przeprowadzimy muchy przed stanowiskiem
troci - to musi ona wziąć.
Sprawdźmy to w styczniu 2000 roku na
Drwęcy. Troci trochę w niej pływa i to dużej, a wędkarzy zdecydowanie
mniej niż nad innymi rzekami.
Roman Wigura
|
|
|