 |
ŚLEDŹ GÓRSZCZAKÓW
Wszyscy mają swoje sposoby na śledzia. Ostre, łagodne, ascetyczne
i barokowe. Ja też mam swój, a ponieważ różne głodomory chwalą ów
smakołyk - w okolicach tegorocznych świąt poszło już dziewięć litrowych
słoików - więc podaję.
U śledzia ważne są szczegóły; tu nie
można sobie pozwolić na głębsze eksperymenty. Raz zdarzyło mi się
zmienić nieco proporcje i musiałem cały słoik zjeść sam. My przygotujemy
słój trzylitrowy. Kilo czerwonej cebuli kroimy w kostkę lub cienkie
półplastry. Dzielimy na dwie części. Jedną trzecią zostawiamy surową,
resztę zalewamy wrzątkiem i po krótkiej kąpieli osuszamy na sitku.
Litrowy słoik śliwek w occie szatkujemy na niewielkie kawałki.
Do naszej zakąski najlepsze są śledzie
w oliwie pakowane w prostokątne, płaskie pudełka. Zwróćmy uwagę, żeby
broń Boże nie miały żadnego aromatu!
Płaty kroimy wszerz na centymetrowe
kawałki. Na dno słoja wkładamy dwa liście laurowe i kilkanaście ziaren
czarnego pieprzu (składniki te umieścimy jeszcze w połowie oraz na
wierzchu słoja). Śledzie, śliwki i cebulę (pomieszaną parzoną i surową)
układamy warstwami. Całość zalewamy oliwą z oliwek i odstawiamy na
dzień do lodówki.
Smirnoffa przygotowujemy w następujący
sposób: obcinamy wierzch kwadratowego kartonu po soku owocowym, wkładamy
weń pół litra i zalewamy woda. Wstawiamy do zamrażarki. Przed spożyciem
zrywamy papier (karton po soku), a zatopioną w lodzie butelkę podajemy
w kubełku do szampana. Ej, kolęda, kolęda!
Lista zakupów:
- dwa opakowania śledzia w oliwie
- kilo czerwonej cebuli
- litr śliwek w occie
- liście laurowe
- czarny pieprz
- sok owocowy w kwadratowym kartonie
- pół litra smirnoffa
gotował Piotr Onikki-Górski
|
|
|