   |
ZIMOWY FRAGMENT BEŁDAN
Zimy w ostatnich latach bywały kapryśne
i niezrównoważone. Ale na ogół w połowie grudnia suwalskie jeziora
skute są już grubym lodem. Tym bardziej taki stan rzeczy powinien
utrzymywać się i teraz.
Ale nawet jeśli zima zrobi wędkarzom
kolejnego psikusa, to tekst ten przyda w połowie lutego albo i w marcu
nawet. I jeszcze później. Przewodnik jest na tyle szczegółowy, że
skorzystać zeń będzie można nie tylko przez pozostałe zimowe miesiące,
ale i przez rok cały.
DLACZEGO TEN KAWAŁEK?
Po pierwsze przez to, że znam
go od blisko 20 lat i choć ryb w Bełdanach ostatnio mniej, to przecież
niemal nigdy nie zdarzyło mi się spływać z jeziora czy schodzić z
lodu bez ryby. Po drugie, jezioro na kilkukilometrowym odcinku jest
bardzo zróżnicowane - od rozległych płycizn o twardym dnie, przez
muliste zatoki utwardzone niezliczoną ilością kłączy grzybienia i
grążela, dziesięciometrowe rynny ciągnące się kilometrami, rozliczne
uskoki dna i blaty, szereg podwodnych górek, po ponad 30 metrową głębię
(kilkaset metrów w głąb jeziora od ośrodka WFTS na Polanie Grochówka)
obdarzającą wytrwałych i cierpliwych styczniową i lutową sieją. To fragment wody, gdzie można
spotkać wszystkie chyba żerujące zimą jeziorowe gatunki ryb. Dość
licznie występuje szczupak, dużo jest okonia patelniaka, ale trafiają
się także niewielkie watahy garbusów nie bardzo się mieszczących w
standardowej dziurze od świdra. Największy wyjęty przeze mnie zimowy
okoń miał 44 cm, widziałem blisko półmetrowego potwora wyholowanego
na oblankę z rozległej płycizny przy ośrodku w Piaskach. Okoni 35-40
cm wyjąłem tu kilkadziesiąt, zaś 25-35 cm po prostu bez liku, mimo
że zimowe wyprawy na Bełdany nie były zbyt częste. Miłośnikom mormyszki i spławika
w przeręblu polecić można kilka głębiej położonych blatów i stoków
podwodnych górek, w których swoje ostoje i żerowiska mają niebrzydkie
leszcze i piękne, waleczne płocie. Szczęściarze, do których niestety
się nie zaliczam, mogą złowić na twardych blatach i w przełęczach
za Mysią Wyspą wcale ładnego sandacza - największy, jakiego widziałem
zimą, miał blisko 4 kg. Niestety, nie dysponuję planem
batymetrycznym jeziora, postaram się więc "ustnym" przekazem
spełnić rolę przewodnika.
ZATOKA WYGRYŃSKA
Zatoka Wygryńska mogłaby być
jeziorem. Od strony wsi jest dość płytka - ok. 2 m i tylko tam odnaleźć
można połacie twardego dna. Na początku zimy można tu złowić na błystkę
niewielkie, ale już wymiarowe szczupaki oraz sporo okoniowych patelniaków. Po prawej stronie, tam, gdzie
kanał łączy Bełdany z niewielkim jeziorkiem eksploatowanym przez rybaków
zaczyna się zamulony fragment zatoki, latem obficie porośnięty grążelem.
Można tu natknąć się na większe okonie i przyzwoite szczupaki, jako
że gąszcza kłączy stanowią znakomitą ostoję dla drobnicy. Są to także
często odwiedzane żerowiska płoci i leszczy, szczególnie zaś okolica
ujścia kanału. Po lewej stronie Zatoki Wygryńskiej
nie znalazłem szczególnie obfitych łowisk. Fragment ten jest głębszy
- do 5 m, z twardszym dnem. Wydaje mi się, że ryby - nawet jeśli odwiedzają
te rejony - są znacznie rozproszone. U wylotu zatoki, z półtora kilometra
od wioski, jest jednak miejsce, które warto spenetrować. To porośnięta
drzewami wyspa. Od strony Wygryn poprzedza ją rozległy blat rozpościerający
się 2-3 m pod powierzchnią. Grasują po nim piękne okonie i zdarzają
szczupaki. Od strony jeziora zaś znajduje się kolejny blat ciągnący
się przez kilka kilometrów w lewo oraz w prawo i zanurzony na 5-8
m. W okolicach wyspy, a także przy
cyplu po lewej stronie (stojąc plecami do Wygryn), można natknąć się
lub umiejętnie zwabić ładne płocie i leszcze, choć najliczniej występują
tu kilkunastocentymetrowe żyletki bezlitośnie pastwiące się nad przynętą.
Miejscowi spławikowcy łowiący na dwie dziury, na jednym zestawie rezygnują
z ochotki na korzyść niewielkiej dżdżownicy i oszczędnie, ale konsekwentnie
podnęcają łowisko odrobiną kukurydzy z puszki i gotowaną pszenicą.
PIASKI
Okolice zespołu hotelowego w
Piaskach (przeciwległy do Zatoki Wygryńskiej brzeg jeziora), to także
łowisko, które warto polecić. Od strony przystani, aż po oddaloną
o nieco więcej niż kilometr wyspę, rozpościera się rozległy blat o
głębokości 3-5 m. Jego dno pokryte jest detrytusem (rozkładające się
resztki roślinności), którym namiętnie odżywiają się płocie i wśród
którego rozlicznie przebywają larwy owadów, skorupiaki, mięczaki i
inne organizmy. Rejon ten, zajmujący ponad kilometr
kwadratowy, jest dla ryb stanowiskiem przejściowym między jesiennymi
żerowiskami, a zimową ostoją. Można więc Đ aczkolwiek konieczne jest
zazwyczaj wywiercenie wielu dziur - odnaleźć żerujące płocie i leszcze
(te ostatnie raczej od strony jeziora), a także duże stada okoni patelniaków.
Blat ten darzy także przyzwoitymi szczupakami. Zarówno okonie, jak
szczupaki łowi się tu na oblanki, błystki, pilkery, na szybowce, blaszki
łamane. Najczęściej stosowaną techniką - skuteczną - jest metoda zwana
"kolano-oko", w której jednostajnie podrywa się i opuszcza
podlodową wędeczkę. Zwolennikom dłuższych posiadów
można polecić wywiercenie dwóch otworów na samym skraju blatu, tuż
przed wyraźnym, stromym uskokiem dna w kierunku jeziorowej głębi centralnej.
Krawędź ta odwiedzana bywa przez spore stada dużych leszczy. Widziałem
kilkakrotnie, jak podlodowi spławikowcy musieli rozkuwać przerębel,
bowiem dwukilowe leszczyki nie dawały się przewlec przez standardową
dziurę. W tym rejonie warto także obłowić
lewą (plecy w kierunku Piasków) stronę wyspy, o której było na wstępie.
Podwodny jej jęzor wlecze się przez około 300 metrów równolegle do
brzegu jeziora. Jego kierunek łatwo odszukać, ponieważ zaznacza się
on kępami sitowia wtopionego w lód. Trzeba jednak uważać - na początku
zimy tuż przy sitowiu znajdują się niewielkie oparzeliska. Na ten jęzor wychodzą przepiękne
okonie i ładne szczupaki.
GÓRKI ZA MYSIĄ
Nieco dalej od Rucianego, na
tym samym brzegu, na którym leżą Wygryny, za ośrodkiem wczasowym Warszawskiej
Fabryki Tworzyw Sztucznych i Instytutu Przemysłu Organicznego, a przed
ośrodkiem "Start" położona jest zagospodarowana binduga,
na której co roku mają swój obóz żeglarski harcerze. Niejako u jej
podnóża leży Mysia Wyspa, na której od lat prowadzone są badania naukowe
nad nornicami. Wyspa otoczona jest głęboką na
ok. 8-10 m rynną o twardym dnie. Przybywają tutaj piękne okonie oraz
znajdują zimową ostoję duże stada leszczy. Jednak atrakcją tych okolic
jest łańcuch podwodnych górek ciągnących się od Mysiej niemal do przystani
wielkiego ośrodka wczasowego w Kamieniu. To blisko cztery kilometry
zanurzonych wierzchołków i przełęczy. Niektóre górki tworzą rozległe
"płaskowyże" zanurzone na głębokość 3-5 m, niektóre zaznaczają
się dość stromymi "wierchami" i są niełatwe do odszukania. Na tych górkach na początku zimy
żerują zawzięcie wszystkie bełdańskie ryby. Można natknąć się zarówno
na patelniaki, jak i na potężne garbusy. Właśnie tu łowiłem największe
okonie. Bodaj w grudniu 1993 roku trafiłem na stado tych drapieżników
i na mormyszkę upolowałem w ciągu godziny 11 ryb długości niemal 40
cm. Zdarzyły mi się tutaj także szczupaki na błystki, zaś na spławiczek
łowiłem zarówno leszcze jak trzydziestocentymetrowe płocie.
DŁUGA WĘDRÓWKA
Dojechać do tych wszystkich łowisk
można od Rucianego Nidy w przeciągu kilkunastu minut. Nawet podczas
śnieżnych zim drogi leśne są przejezdne. Zatrzymywałem się w którymś
z pensjonatów w Rucianem - wyjazdy zawsze były improwizowane i nigdy
nie miałem problemów ze znalezieniem noclegów. Trzeba tutaj zaznaczyć, że każde
z wymienionych łowisk, to miejsca, na poznanie których trzeba poświęcić
kilka dni... no, co najmniej cały weekend. To także kilkadziesiąt
wywierconych przerębli i kilka kilometrów wędrówki po lodzie. Ale
dla ex-mieszkańca Warszawy, który przez lata miał do dyspozycji monotonny,
wyrybiony i nudny Zalew Zegrzyński sama Zatoka Wygryńska, blat przy
Piaskach czy górki za Mysią Wyspą, to zupełnie inny świat.
Jacek Jóźwiak
|
|
|