|
SPORT WĘDKARSKI - CO TO TAKIEGO?
Zastanawiam się, czy można mówić
o czymś takim jak sport wędkarski. To, co obserwujemy na zawodach
podstawowych w kole, jest tylko grupowym wyjazdem na ryby z możliwością
wygrania nagród. I dobrą zabawą w drodze powrotnej, o ile ta "zabawa"
nie zaczyna się na samych zawodach. Z takich eliminacji nie może urodzić
się prawdziwy sportowiec - wędkarz.
Poczynając od zawodów okręgowych
możemy już mówić o sporcie kwalifikowanym, tu już nie wygrywają przypadkowi
wędkarze, a jeżeli tak się stanie, to jest to przypadkowy błąd w sztuce. Zawody wędkarskie rozgrywane
są w kilku dyscyplinach: rzutowej, spławikowej, spinningowej, muchowej,
podlodowej i wędkarstwie morskim. Przyjrzyjmy się im po kolei. Sport rzutowy chyba tylko przypadkowo
posiada w swojej nazwie wędkarstwo, jest rozgrywany na boiskach i
polega na trafianiu ciężarkiem w tarcze. Jeszcze nikt nigdy podczas
takich zawodów nie złowił ryby i nie złowi. Posługiwanie się sprzętem
podobnym do tego na jaki łowimy ryby jest złudne. Przecież strzelanie
do rzutków wcale nie jest myślistwem, chociaż jest dyscypliną olimpijską. Sport spławikowy powinien być
jak najbardziej zbliżony do zwykłego wędkowania, a nie jest - z kilku
przyczyn. Zwykły wędkarz nęci ryby w celu ich zwabienia na łowisko,
a w sporcie stosowane jest nęcenie zaporowe, niedopuszczające ryb
na łowisko sąsiada! To chyba typowy przykład kompleksu "psa ogrodnika".
Sprzęt używany do łowienia jest bardzo delikatny i nastawiony na łowienie
średniej ryby, podczas holu większego okazu potrafi się złamać. Czasami
dzieje się tak nawet podczas wymachu przy zarzucaniu zestawu... Nie
można tego w żaden sposób porównać ze zwykłym wędkowaniem. W wędkarstwie muchowym rysuje
się się niebezpieczna tendencja, czego przykładem były ostatnie Mistrzostwa
Polskit. Podstawową rybą dopuszczoną do punktacji był pstrąg potokowy,
będący w tym czasie pod ochroną prawną. Jakby mało tego było, został
obniżony jego wymiar ochronny... Spowodowało to presję zawodniczą
na takie właśnie małe, niewyrośnięte pstrążki, czego dowodem może
być średnia długość łowionych ryb: ok. 22 cm, przy ilości ponad 1000
złowionych! Nie usprawiedliwia tego nawet fakt rozgrywania zawodów
na żywej rybie. Pamiętam takie mistrzostwa na
Dunajcu, też rozgrywane we wrześniu, gdzie z inicjatywy Stanisława
Ciosa z Warszawy kierownicy drużyn odrzucili propozycję organizatorów
dopuszczenia do klasyfikacji pstrąga potokowego. Podobnie się dzieje na zawodach
spinningowych. Brak wymiaru ochronnego dla okonia stanowi duże zagrożenie
dla tej ryby. Fakt punktowania małymi okoniami powoduje ich masowe
wyławianie. A przecież okoń powoli rośnie i dopiero po kilku latach
osiąga zdolność do rozrodu. Tak więc sami wędkarze przy wtórze fanfar
podcinają własną gałąź. Podczas zawodów podlodowych występuje
dodatkowo odławianie małej niewyrośniętej płotki. Chyba nasze wody
maja za dużo ryb... Ale takie problemy należy rozwiązywać odłowami
selekcyjnymi, a nie zawodami. Pozostało nam wędkarstwo morskie
i chyba tylko dlatego, że jest to stosunkowo młoda dyscyplina, nie
wytworzyło się tam jakieś wypaczenie sensu wędkarstwa. Nie mam pretensji do zawodników
postępujących w ten sposób, tylko do organizatorów zawodów i wszystkich
mądrych ustalających ich regulaminy. A może się mylę... Rozpoczęliśmy dyskusję o regulaminie,
a to są przykłady jawnego naruszania Ustawy o ochronie ryb przez władze
naszego związku. Ja nie chcę być kłusownikiem. W imię prawa i wyższych celów.
Roman Wigura
|
|
|