Życie wędkarza - jak i życie innych maniaków - obfituje w blaski i cienie, zrozumiałe tylko dla innych "braci w szajbie". Wiele rzeczy cieszy, wiele boli, wiele bulwersuje... Dzielić się warto i takimi, i takimi.
 
  NR 34      31 STYCZNIA
Wydawca: KROKUS ska z o. o. oraz Zespół - Łódź i Wałcz
 
SPORT WĘDKARSKI - CO TO TAKIEGO?
     Zastanawiam się, czy można mówić o czymś takim jak sport wędkarski. To, co obserwujemy na zawodach podstawowych w kole, jest tylko grupowym wyjazdem na ryby z możliwością wygrania nagród. I dobrą zabawą w drodze powrotnej, o ile ta "zabawa" nie zaczyna się na samych zawodach. Z takich eliminacji nie może urodzić się prawdziwy sportowiec - wędkarz.

     Poczynając od zawodów okręgowych możemy już mówić o sporcie kwalifikowanym, tu już nie wygrywają przypadkowi wędkarze, a jeżeli tak się stanie, to jest to przypadkowy błąd w sztuce.
     Zawody wędkarskie rozgrywane są w kilku dyscyplinach: rzutowej, spławikowej, spinningowej, muchowej, podlodowej i wędkarstwie morskim.
     Przyjrzyjmy się im po kolei.
     Sport rzutowy chyba tylko przypadkowo posiada w swojej nazwie wędkarstwo, jest rozgrywany na boiskach i polega na trafianiu ciężarkiem w tarcze. Jeszcze nikt nigdy podczas takich zawodów nie złowił ryby i nie złowi. Posługiwanie się sprzętem podobnym do tego na jaki łowimy ryby jest złudne. Przecież strzelanie do rzutków wcale nie jest myślistwem, chociaż jest dyscypliną olimpijską.
     Sport spławikowy powinien być jak najbardziej zbliżony do zwykłego wędkowania, a nie jest - z kilku przyczyn. Zwykły wędkarz nęci ryby w celu ich zwabienia na łowisko, a w sporcie stosowane jest nęcenie zaporowe, niedopuszczające ryb na łowisko sąsiada! To chyba typowy przykład kompleksu "psa ogrodnika". Sprzęt używany do łowienia jest bardzo delikatny i nastawiony na łowienie średniej ryby, podczas holu większego okazu potrafi się złamać. Czasami dzieje się tak nawet podczas wymachu przy zarzucaniu zestawu... Nie można tego w żaden sposób porównać ze zwykłym wędkowaniem.
     W wędkarstwie muchowym rysuje się się niebezpieczna tendencja, czego przykładem były ostatnie Mistrzostwa Polskit. Podstawową rybą dopuszczoną do punktacji był pstrąg potokowy, będący w tym czasie pod ochroną prawną. Jakby mało tego było, został obniżony jego wymiar ochronny...
     Spowodowało to presję zawodniczą na takie właśnie małe, niewyrośnięte pstrążki, czego dowodem może być średnia długość łowionych ryb: ok. 22 cm, przy ilości ponad 1000 złowionych! Nie usprawiedliwia tego nawet fakt rozgrywania zawodów na żywej rybie.
     Pamiętam takie mistrzostwa na Dunajcu, też rozgrywane we wrześniu, gdzie z inicjatywy Stanisława Ciosa z Warszawy kierownicy drużyn odrzucili propozycję organizatorów dopuszczenia do klasyfikacji pstrąga potokowego.
     Podobnie się dzieje na zawodach spinningowych. Brak wymiaru ochronnego dla okonia stanowi duże zagrożenie dla tej ryby. Fakt punktowania małymi okoniami powoduje ich masowe wyławianie. A przecież okoń powoli rośnie i dopiero po kilku latach osiąga zdolność do rozrodu. Tak więc sami wędkarze przy wtórze fanfar podcinają własną gałąź.
     Podczas zawodów podlodowych występuje dodatkowo odławianie małej niewyrośniętej płotki. Chyba nasze wody maja za dużo ryb... Ale takie problemy należy rozwiązywać odłowami selekcyjnymi, a nie zawodami.
     Pozostało nam wędkarstwo morskie i chyba tylko dlatego, że jest to stosunkowo młoda dyscyplina, nie wytworzyło się tam jakieś wypaczenie sensu wędkarstwa.
     Nie mam pretensji do zawodników postępujących w ten sposób, tylko do organizatorów zawodów i wszystkich mądrych ustalających ich regulaminy.
     A może się mylę...
     Rozpoczęliśmy dyskusję o regulaminie, a to są przykłady jawnego naruszania Ustawy o ochronie ryb przez władze naszego związku. Ja nie chcę być kłusownikiem.
     W imię prawa i wyższych celów.

Roman Wigura

 
All rights reserved, teksty, rysunki i zdjęcia powierzone przez autorów do publikacji wyłącznie na tych stronach internetowych
Reklamy Krokus: Tygodnik Wędkarski