"Prawdziwe" muszkarstwo kojarzy się wszystkim ze średniej wielkości rzeka górską, wartko płynącą woda, licznymi zakolami i podmytymi brzegami. Taki obraz możemy spotkać nie tylko wśród górskich krajobrazów.
 
  NR 39      15 KWIETNIA
Wydawca: KROKUS ska z o. o. oraz Zespół Łódź i Wałcz
 
ZROBIĆ GO W ŻABĘ, CZYLI COŚ DLA SPINNINGISTÓW

Trzy lata temu moja fascynacja żabami podczas wiosennych wypraw na pstrągi sięgnęła zenitu. Podczas całodziennej, forsownej wędrówki brzegiem Tanwi moje cud obrotówki lekceważone były przez kropkowańce. Widziałem za to kilka uderzeń w budzące się do życia żaby.

Rozczarowany "pustym przebiegiem" natychmiast po powrocie do domu sięgnąłem po atlasy przyrodnicze i zagłębiłem się w lekturę poświęconą płazom bezogoniastym. Przeprowadziłem też powtórkę ze wspomnień - to wcale nie jest łatwe: jasno i precyzyjnie uzmysłowić sobie, jak pływają żaby...

Ale owe wieczorne przemyślenia pozwoliły mi na wybór swojego faworyta spośród woblerów - najłatwiej daje się prowadzić "jako żaba" słynny wobler "Big S" oraz równie pękate modele amerykańskie, pod warunkiem, że nie mają głębinowego statecznika.

W Polsce istnieje przeświadczenie, że najłowniejsze są woblery nurkujące głęboko, więc kupienie plastikowych pękatek nie nastręczało trudności. Znalazłem nawet kilka modeli o ślicznym zielonym grzbieciku i równie pięknym żółtym brzuszku. Te pozostawiłem bez przeróbek i do dzisiejszego dnia służą mi nie tylko na łowiskach pstrągowych. Myślenie o konkretnej przynęcie jak o żabie zaprocentowało szczupakami z grążeli, wielkimi kleniami znad łanów moczarki i nurzańca oraz przegranym spotkaniem z sumem.

Większość pękatych woblerów przemalowana została w żabi deseń. W atlasach przyrodniczych płazy bezogoniaste pokazywane są z dwóch stron - od grzbietu i brzuszka. Najpiękniej maluje natura właśnie na wiosnę. Są to na ogół łatwe do podrobienia wzory. Wystarczy kilka dobrych pędzelków, farba modelarska i rozpuszczalnik. Dla ambitniejszych i bardziej uzdolnionych można polecić zwyczajną temperę, którą można mieszać na dowolnej paletce. Ja korzystam z niej właśnie.

Dość grubym papierem ściernym matowię powierzchnię woblera, myję go, suszę, a potem maluję go na kumaka, na moczarową, trawną, na rzekotkę, czy żabę fantazyjną. Bardzo starannie potem suszę moje dzieła i pokrywam je kilkakrotnie lakierem poliuretanowym. Są śliczne.
I łowię - bo to działa!

(jaj)


MAZOWIECKIE MUCHOWANIE
     Proponuję wybrać się nad średniej wielkości rzekę nizinną, jak Wkra czy Pilica, lub nad małe strumienie, wijące się wśród leśnych ostępów. Właśnie nad takimi wodami niejednokrotnie przeżywałem emocje godne najwspanialszych górskich potoków.

     Złowienie pstrąga w rzeczce o szerokości 2 metry lub pięknego klenia, atakującego z kępy podwodnych roślin jest dla mnie zawsze niezapomnianym przeżyciem.
     Wybierając się nad rzekę nizinną stosuję

dwie techniki łowienia

na muchę. Szukając kleni lub jazi staram się łowić na suchą muchę lub, tuż pod powierzchnią wody, na muchę tonącą. Sprzęt jakiego używam do połowu na suchą muchę, to wędzisko 2,70 m., linka AFTM 7 w kolorze jasnym, przypon z żyłki o grubości 0,12 mm.
     Moje kleniowe muchy to klasyczne palmery. Wykonuję je na haczykach od 16 do 8, przy większych egzemplarzach stosując haki o przedłużonym trzonku. Materiały, jakich używam do wiązania much, są w kolorach od brązów, poprzez odcienie zieleni, aż do czarnego. Bardzo skuteczne muchy na kwietniowego klenia to "red tag" oraz chruściki zrobione z zimowej sierści sarny.
     Muchy tonące stosuję tylko wtedy, gdy nie widzę żerowania powierzchniowego. Do moich ulubionych należą wszelkie imitacje jętek we wczesnej fazie rozwoju, które dryfują z prądem tuż pod powierzchnią wody.
     Ważnym elementem przy połowie kleni i jazi na sztuczną muchę jest

prowadzenie przynęty.

     Zawsze staram się oddawać dalekie - kilkunastometrowe rzuty. To konieczne! Jak powszechnie wiadomo, kleń jest dość płochliwą rybą...
     Prowadzenie muchy musi być spokojne - nie można dopuścić do smużenia w przypadku suchej muchy.
     Jeżeli chodzi o muchę tonącą, prowadzę ją bardzo często dość agresywnie. Najpierw wypuszczam w okolicę domniemanego stanowiska ryby, a następnie ściągam ją do siebie krótkimi szarpnięciami. Taką operację powtarzam kilkakrotnie, a następnie zmieniam przynętę i zaczynam od nowa. Technikę tę stosuję zarówno w przypadku polowania na klenia jak i jazia.
     Inną

rybą godną uwagi

w rzekach średniej wielkości jest brzana. Gdy szukam stanowisk tej walecznej ryby, staram się zwracać uwagę na wszystkie bystrzyny o kamienistym lub żwirowym dnie. Są to zazwyczaj odcinki proste, bez zakrętów i widocznych przeszkód w postaci np. zwalonych drzew. Sprzęt, jakiego używam, jest podobny kleniowego: linka szybko tonąca w kolorze ciemnym i mocny przypon, 0,15 - 0,20 mm. Użycie grubszego przyponu wymusza łowienie przy dnie oraz liczne zaczepy.
     Muchy, jakich używam do połowu brzany, to różnego rodzaju imitacje kiełża w ciemnej tonacji - nawet wtedy, gdy nie występuje on w danym łowisku - oraz larwy chruścika. Wiążę je na haczykach nr 12 - 8. Zwracam też dużą uwagę na wszelkie larwy, które znajduję na łowisku. Staram się wtedy dobierać - jeżeli nie mam identycznych - wabiki podobne pod względem kolorystycznym.
     Polując na brzanę brodzę pod prąd i wykonuję dalekie rzuty wzdłuż koryta rzeki, przed siebie. Cały czas utrzymuję kontakt z przynętą, wybierając linkę energicznymi, ale płynnymi pociągnięciami. Przynętę staram się prowadzić przy dnie, a jeżeli warunki pozwalają - nawet szorując po nim. Atak ryby jest zazwyczaj bardzo energiczny, objawia się jako zdecydowane szarpnięcie, rzadziej jako przytrzymanie.
     Wybierając się nad

małą i wąską rzeczkę

nizinną lub strumyk szukam ryby uznawanej za jedną z najbardziej muchowych - pstrąga potokowego. Wbrew pozorom, na nizinach można jeszcze znaleźć wiele wspaniałych łowisk.
     Moimi ulubionymi wodami są małe i niemiłosiernie zarośnięte leśne strumyki, których szerokość czasem nie przekracza 2 metrów. Kwiecień jest miesiącem, który nie pozwoli nam odczuć wszystkich pułapek, chyhających nad małymi ciekami - rozwijająca się roślinność nie jest jeszcze tak strasznie dokuczliwa jak latem. Niemniej warunki, jakie występują nad taką wodą, bardzo odbiegają od dobrze znanych i rozległych łowisk.
     Mój sprzęt "ciurkowy" to wędzisko długości 2,70, AFTM 4. Krótsze bywa bardzo zawodne, gdy brzeg jest gęsto zarośnięty. W zależności od warunków panujących na łowisku zakładam linkę pływającą, najchętniej w kolorze jasnozielonym. Gdy na dnie jest piasek, linka zmienia kolor na jasny brąz lub inny jasny odcień. Przypon nie grubszy niż 0,10 - 0,11 - ale zwracam dużą uwagę na jakość żyłki, z której jest wykonany. Nie stosuję przyponów grubszych, gdyż podczas zaczepów na nadbrzeżnych gałęziach i tak nie mam szans na uwolnienie muchy. Nad małą rzeczką zawsze staram się bowiem zachowywać bardzo ostrożnie i unikam wchodzenia do wody. Cóż, lepiej stracić muchę niż rybę...

Piotr Klekowiecki

 
All rights reserved, teksty, rysunki i zdjęcia powierzone przez autorów do publikacji wyłącznie na tych stronach internetowych
Reklamy Krokus: Systemy CMS