 I wreszcie on, srebrzystej wódki
(Koniecznie dużej, zimnej, czystej)
Najulubieńszy druh srebrzysty,
Kawior ubogich, ust pokusa,
Bezsenne noce Lukullusa,
Modły kartofli parujących,
W niebo podniebień dym wznoszących,
Brat mleczny żwawych rybich panien:
Marynowany śledź w śmietanie!
... Jest i w New Yorku ten specyjał
I wódkę-m już pod niego pijał,
Lecz wódka nie ta i śledź nie ten,
I nie ta aura nad bufetem.
I nie ja nawet... Mówiąc krótko:
Nam w Polsce, śledziu! w Polsce, wódko!
Tam sobie wami człek dogadzał,
Tam bufet był, jak Bóg przykazał!
Julian Tuwim - "Kwiaty polskie" |
   |
RODZINA: PRZEKĄSKA
Pojawia się na stole w popielcową środę i nie
chce zeń zejść aż do Wielkanocy. Zwiastun postu, umartwienia, ale
nie tylko... Kto bowiem jest w stanie oprzeć się pokusie zapicia jego
dzwonka zmrożoną czystą...? Pospolity, a jednak podawany w najlepszych
domach. Nie obejdzie się bez niego żadne przyjęcie, żadna polska feta...
Jednym słowem - śledź.
Tak, tak, choć święta za pasem, choć
czekają już na nas mazurki, baby i mięsiwa - ja znów o śledziu. Wydaje
mi się bowiem, że wart jest on docenienia, ba, gdyby nie był taki
tani i tak wszędzie dotępny, spocząłby w restauracjach na od dawna
należnym mu miejscu: obok kawioru, łososia, jesiotra i innej rybiej
arystokracji.
Franc Fiszer, smakosz i grubas, ostatni
prawdziwy żarłok Rzeczpospolitej, zapytany niegdyś przez mądrego ichtiologa,
do jakiej rodziny należy śledź, wypalił bez namysłu: należy do rodziny
przekąsek.
Tym samym, podobnie zresztą jak Julian
Tuwim, który śledziom poświęcił fragmencik "Kwiatów polskich", udowodnił
na wieki wieków przynależność do polskiego narodu. Bowiem to tylko
Polacy tak źle traktują śledzia...
Statystyczny Polak, grający w skojarzanki,
na hasło śledź wypali: wódka. Anglik rzeknie zaś - śniadanie. Bo dla
Anglika śniadanie bez wędzonego śledzia nie istnieje prawie tak, jak
bez jajek na bekonie...
I u nas tak bywało. Drzewiej. Jadało
się śledzia na obiady. Oto, co pisze o nim autorytet kulinarny zeszłych
czasów, niejaka Lucyna Ćwierciakiewiczowa. Niewtajemniczonym przypominam,
iż pani ta tworzyła swe książki w czasie, gdy szanujący się przepis
kulinarny zaczynano od słów: wziąć sześć silnych dziewek kuchennych...
Ale oddajmy głos pani Lucynie: w poście
jada się ciągle śledzie i rozmaicie je podaje, z oliwą, z octem i
kaparami, lub octem i cebulą, ale to wszystko stare sposoby. Śledzie
najsmaczniejsze są choć z odrobiną kartofli... Dobre, grube, czerwone,
bo tylko takie są dobre, białe zaś nic nie warte, wymoczone przez
trzy godziny, bo to wiosna, więc są słońsze, obciągnąć ze skórki,
wyjąć ość grzbietową, pokrajać w dzwonka i położyć na podłużnym półmisku.
Ugotować w łupinach małych kartofli, obrać, pokrajać w cieniuteńkie
plasterki i ułożyć jeden plasterek na drugim, jak kotlety, długą warstwą
pomiędzy śledzie, tak, że przy trzech śledziach powinny być cztery
warstwy kartofli, polać kartofle wraz ze śledziami suto dobrą oliwą,
a w końcu mieć usiekany młody szczypiorek i posypać nim każdą warstwę
kartofli, tak jednak, aby go na śledziach nie było wcale. Ślicznie
wygląda i wybornie smakuje.
Książki kucharskie zawierają różne przepisy
na śledzie. Niewiele ich jednak. W takiej Kuchni Polskiej jest coś
ze cztery, może z sześć, jeśli wliczyć w to pasty śniadaniowe... Nic
dziwnego więc, że śledź to dla nas po prostu... śledź. W śmietanie,
w occie, w oliwie... Kawałki wymoczonych śledzi poprzekładanych w
słoiku krążkami surowej cebuli. Smak urozmaicać ma ziarnisty pieprz
i odrobina laurowego liścia. To nie danie, to przekąska zaledwie...
Tymczasem w staroświeckich ksiągach, choćby u wspomnianej Ćwierciakiewiczowej,
aż rojno od śledzia. Śledzie smażone, śledzie zawijane, śledzie faszerowane,
kotlety ze śledzi, śledziowe bitki, śledziwe paszteciki. I to bogactwo
śledziowych istnień: matiasy, uliki, pocztowe...
Zróbmy więc i my prawdziwego śledzia.
Z szykanami.
Wykonanie i podstawowe składniki nie
różnią się zbytnio od śledzia "klasycznego". Rybkę będziemy zalewać,
a wśród przypraw nie zabraknie listka laurowego i cebuli. Na tym jednak
podobieństwa się kończą. Zalewać będziemy bowiem czymś o wiele bardziej
skoplikowanym niż ocet i w o wiele bardziej wyrafinowany sposób.
Przede wszystkim musimy nabyć podstawę,
czyli śledzia. Jednak nie pierwszego lepszego śledzia - to MUSI być
matias. Owego matiasa moczymy, maksymalnie przez 4 godziny, minimalnie
przez dwie. I dobrze, bowiem dwie godziny, to czasu aż nadto, by zająć
się resztą smakołyku.
Zacznijmy od cebulki. Cebulkę - dużą
- kroimy w krążki, podsmażamy na patelni na złoto i odstawiamy do
stygnięcia. A gdy już sobie stygnie, przygotowujemy resztę zalewy.
Bierzemy otóż 3/4 szklanki oleju, wyciskamy doń sok z jednej cytryny,
kilka ząbków czosnku (mniej więcej tyle, ile wejdzie na dwa razy do
dużej wyciskarki). Mieszamy to wszystko z cebulką i odstawiamy na
boczek.
Pora na zioła. Oczywiście, nieśmiertelny
listek laurowy, ale - uwaga - pokruszony. Listek uzupełniamy, biorąc
łyżeczkę majeranku, łyżeczkę słodkiej papryki, 3/4 łyżeczki pieprzu
czarnego mielonego, 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej, takoż nie w
postaci gały i 1/2 łyżeczki rozgniecionych owocków jałowca. Tworzymy
z tego jednolitą mieszankę. Można przez potrząchanie, ale o wiele
lepszym sposobem jest nabycie staroświeckiego, takiego z szufladką
i korbką, młynka do kawy i wrzucenie weń ingrediencji. Młynek za pomocą
swej rączki wypluje nam do szufladki ziołowy monolit.
Czas na finisz. Bierzemy następną sporą
cebulkę, kroimy na plasterki i przystępujemy do produkcji smakołyku.
Warstwę wymoczonego śledzia układamy
w stosownym naczynku. Przekładamy surową cebulką, posypujemy ziółkami
i polewamy olejem. Gdy pięknie obtuli on rybkę, dokładamy następną
wartwę. Przekładamy, posypujemy, polewamy, w międzyczasie wkomponowujemy
w warstwę dwa laurowe liście - i tak aż do skończenia śledzia.
Teraz pozostaje odczekać stosowny czas,
a gdy potrawa się przegryzie, wyjąć z lodówki stosownie przeźroczystą
butelczynę i... smacznego!
Lista zakupów:
- 1/2 kilograma śledzi matias
- 2 duże cebule
- olej,
- cytryna,
- czosnek
- listek laurowy
- majeranek
- czarny pieprz
- słodka papryka
- gałka muszkatołowa
- owoce jałowca
gotowała p.o kucharza Gośka Jurczyszyn
|
|
|