Wielkanoc... Triumf życia nad śmiercią, dobra nad złem, święto zmartwychwstania, nadziei, nieśmiertelności ducha wreszcie. Niegdyś pogańskie, sławiące narodziny, płodność, przyszłe plony, obecnie - chrześcijańskie.
 
  NR 39      15 KWIETNIA
Wydawca: KROKUS ska z o. o. oraz Zespół Łódź i Wałcz
 
Tradycje wielkanocne są w Polsce bardzo żywe. Hołdujemy tym, które pochodzą z nowej wiary, i tym, które korzeniami sięgają Światowida...
  • 95 proc. Polaków pości w W Wielki Piątek
  • 95 proc. nosi święconkę w Wielką Sobotę
  • 94 proc. dzieli się z najbliższymi jajkiem
  • 92 proc. wysyła bliskim kartki wielkanocne
  • 92 proc. pości w środę popielcową
  • 86 proc. święci palmy w Niedzielę Palmową
  • 84 proc. polewa się wodą w lany poniedziałek
  • 82 proc. wypieka w domu tradycyjne wielkanocne ciasta, np. mazurki
  • 81 proc. przystępuje do okolicznościowej spowiedzi
  • 80 proc. odwiedza Groby Pańskie
  • 79 proc. maluje w domu pisanki
CBOS, badanie z marca 1998 roku
ZMARTWYCHWSTANIE Z TRADYCJAMI
     Choć korzeniami sięgająca pogaństwa, jest Wielkanoc najważniejszym świętem... chrześcijańskim. I najstarszym. Jej tradycje sięgają pierwszych chrześcijan, a nawet jeszcze wcześniej. Chrześcijanie skopiowali bowiem Wielkanoc od... Żydów, wzorując się na święcie Paschy.

     Termin pierwszej niedzieli po pierwszej wiosennej pełni księżyca ustalono dopiero na Soborze Nicejskim w 325 roku. A pogańskie zwyczaje? Pozostawiono je rozmyślnie. By nawrócić pogan, kościół katolicki po prostu przyjął ich zwyczaje, nadając im tylko chrześcijańską sybolikę...
     By przygotować się na właściwe przyjęcie Tego Dnia katolicy gotowi byli na wiele wyrzeczeń. Przede wszystkim - poprzedza Wielkanoc okres postu, zwanego Wielkim. I słusznie, trwa on bowiem - bagatelka - czterdzieści dni.

NA POHYBEL ŚLEDZIWI

     Co czekało wiernych w poście, widać już na samym początku. Wszak zaczyna się on od posypania głowy popiołem, symbolem marności ciała, ziemskiego bytu i przemijania wszystkiego, co doczesne. Obecne doczesne zresztą nie jest już tak marne jak przed wiekami: popiół pochodzi teraz z zeszłorocznych palemek wielkanocnych, a ten przed wiekami musiał być czerpany co najmniej z ogniska. Skrajni "marnościowcy", aby uświadomić, iż z prochu jesteś i w proch się obrócisz, posypywali się spopielonymi kościami ludzkimi, wygrzebywanymi na pobliskich cmentarzach...
     A potem można już było pościć. W dawnej Polsce przestrzegano tego bardzo gorliwie. Niemal całkowicie wyrzekano się mięsa i tłuszczu zwierzęcego, cukru, a nawet... nabiału. Na stole królowały kasze, ziemniaki, żur i, oczywiście, śledzie. Śledzie marynowane, w oleju, opiekane, solone. Popijano te specyjały osoloną gotowaną wodą z dodatkiem przetratego czosnku.
     Nie ma się więc co dziwić, że gdy nadchodziła Wielkanoc, w ludziach explodowała chęć zemsty. Zemsty wyrafinowanej i wielostopniowej. Garnki z żurem wynoszono wiec, ku radości wszystkich, na podwórza i tam grzebano w wykopanych uprzednio dołach. Nie od razu jednak - najpierw kijami dawano zupce do zrozumienia, co się właściwie o niej myśli... Nie lepiej kończył śledź, wieszany na drzewie, a czasami wręcz doń przybijany.

PALMA SPRZED WIEKÓW

     Po śmierci, w tym wypadku nieszczęsnych postnych akcesoriów, przychodzi czas na narodziny. Również symboliczne, czyli palmy. Teoretycznie obchodzona bowiem na pamiątkę wjazdu Jezusa do Jerozolimy, a więc na wskroś chrześcijańska niedziela palmowa ma wiele elementów przedchrześcijańskich. Choćby... same palmy.
     Wierzbowe bazie, wszechobecne w polskich palemkach, od dawien dawna są symbolem nowego życia, przebudzenia się natury z zimowego letargu. Niegdyś, wraz z gaikami witały wiosnę w słowiańskim obejściu. Smagano się nimi, by przez cały rok zachować zdrowie, urodę i siłę. Teraz święci się je w kościele, a potem...
     No właśnie. Owo potem niewiele się w gruncie rzeczy zmieniło. Cząstkę poświęconej palmy należało jeszcze do niedawna przybić nad drzwiamy wejściowymi, by ochronić dom od złego: ognia, pioruna i temu podobnych kataklizmów. Następnie wykorzystywano palemkę do ochrony domowych zwierząt. Smagano nią psy, by uchronić je przed wścieklizną, krowy, by były okrągłe jak bazie i dawały dużo mleka... Co nie dawało się wysmagać, na przykład pszczoły i dzieci, było baziami karmione...
     Ale wracajmy do przygotowań. Wielki Piątek, dzień, w którym Chrystus przekroczył rzekę Cedron. W takim dniu woda nie może być zwyczajna i zwykła... Wypłukane w niej zęby nie będą się psuły, obmyta twarz odzyska świetność, a nawet zyska na urodzie... Nawet tak ciężka choroba jak padaczka nie oprze się cudownej wodzie.
     No, ale to nie było już takie proste. Przede wszystkim trzeba było zerwać się przed świtem, by do domu dla chorego naznosić wody "nienaruszonej" przez innych. Chory musiał mieć na sobie ubranie, w którym dostał pierwszego ataku. Po kąpieli wodę zanoszono tam, skąd jej naczerpano, wylewano, by choroba spłynęła wraz z nurtem i szybciutko wracano do domu. W drodze powrotnej nie wolno było się obejrzeć - choroba mogła bowiem powrócić...
     W Wielką Sobotę święcono, oprócz jadła, także ogień i wodę. Dlaczego? Żywioły te bowiem zmieniały na chwilę swój nieprzychylny charakter - miast niszczyć, oczyszczały. Zwłaszcza woda: nie tylko, że się nią, jak wspominaliśmy, obmywano, ale polewano nią też domostwa i pola. I urodzaj był wtedy lepszy i susza nie groziła...

WIELKIE ŻARCIE

     A jadło? Niegdyś święcono wszystko, co miało być zjedzone. A było co jeść...
Pośrodku staropolskiego stołu królował nieodmiennie zrobiony z wosku, masła, ciasta lub marcepanu baranek. Wokół niego stawiano donice barwionych jaj, półmiski z mięsami, tace pełne ciast... Wojewoda Sapieha zaserwował na wielkanocne śniadanie tyle dań, ile jest w roku pór roku, miesięcy, tygodni a nawet dni!
     Ucztę tak oto opisał "Kurier Warszawski" z 1828 roku: U Sapiehy stół wyglądał bardzo okazale: [...] Stało cztery przeogromnych dzików, to jest tyle, ile części roku. Każdy dzik miał w sobie wieprzowinę, czyli szynki, kiełbasy, prosiątka [...]. Stało również dwanaście jeleni, także całkowicie pieczonych, nadziane były rozmaitą zwierzyną, zającami, cietrzewiami, dropiami, pardwami. Te jelenie wyobrażały dwanaście miesięcy. Naokoło były ciasta sążniste, tyle, ile tygodni w roku, to jest 52, cudne placki, mazury, żmudzkie pierogi, a wszystko wysadzane bakalią. Za nimi było 365 babek, to jest tyle, ile dni w roku. Co zaś do bibendy, było cztery puchary na pamiątkę czterech pór roku, napełnione winem jeszcze od czasów króla Stefana. Dwanaście konewek srebrnych z winem po królu Zygmuncie. I było 52 baryłek także srebrnych na pamiątkę 52 tygodni, było w nich wino cypryjskie, hiszpańskie i włoskie. Dalej 365 gąsiorków z winem węgierskim, czyli tyle gąsiorków, ile dni w roku. A dla czeladzi 8760 kwart miodu, to jest tyle, ile godzin w roku.
     Nieco mniej obficie bywało o zwykłej szlachty i mieszczan, ale też mieli oni nad czym posiedzieć: święcone składało się z dań zimnych, mięs, jajek na twardo i ciast. Najważniejsza w tym wszytkim była szynka - cała, z kością, wędzona w dymie jałowcowym. Obok niej stały zwoje kiełbas, zwykłych i białych oraz upieczona świńska głowa z jajkiem w ryju albo wręcz całe prosię. Z ciast dość wymienić wielkanocne baby, przynajmniej w sześciu odmianach, mazurki, serniki, placki, kołacze, jajeczniki, obertuchy...
     Żeby to wszystko zjeść, trzeba było czasu. Wielu godzin. Jak pisze Mikołaj Rej, "w dzień wielkanocny, kto święconego nie je, a kiełbasy dla węża, chrzanu dla pcheł, jarząbka dla więzienia, już zły chrześcijanin. Z tego nadmiaru jeno sprosna utrata, a po tym łakomstwo, a po tym różnorodność wrzodów a przypadków szkodliwych i rozlicznych."

WSPÓŁCZESNA STRONA STOŁU

     Nic więc dziwnego, że po pewnym czasie liczbę potraw przezaczonych na święconkę znacznie zredukowano. I tak w koszyczku znalazł się baranek, na cześć triumfu Chrystusa, niekoszerne mięsiwa, chrzan, na znak gorzkiej męki, masło, symbolizujące koniec owej męki i jaja - symbol pańskiego odrodzenia. Po powrocie z kościoła trzykrotnie obchodzono ze święconym domostwo, aby odpędzić wszelkie złe moce. Dzięki temu węże, żmije i ropuchy miały się trzymać od domu z daleka...
     Dziś okroiliśmy to jeszcze bardziej: do baranka, chleba, soli, jajka i - czasami - pętka kiełbasy.
     No, i stoły już nie te... Nadal wprawdzie króluje baranek i jest obficie, ale to obfitość na miarę XX wieku...
     Śniadanie zaczyna się od podzielenia się jajkiem. Święta Wielkanocne zawierają w sobie przecież ideę życia i śmierci... A świat, już od prasłowian, odnawia się cyklicznie. Niedziela wielkanocna to pierwsza niedziela po wiosennej równonocy i pierwszej wiosennej pełni. Czas na wskroś magiczny, kolejny początek życia Natury... Stąd na stołach pojawiało się - już u pogan - młode żyto i jaja, będące symbolem potencji i narodzin, cyklicznego odradzania się. Jajo to magia dobrego początku, ochrona przed złem, dawca szczęścia.
     Wierzono w to jeszcze do niedawna. Kładziono jajka na próg obory, a dopiero potem wypędzano bydło na pierwszy wiosenny wypas. Zakopywano je na polach, by przyciągnąć urodzaj, wkopywano pod węgły domostw, skorupkami święconki karmiono kury. Czy niosły się potem lepiej - o tym historia milczy.

ŚWIĘTE MYCIE

     W Wielki Poniedziałek jeszcze wyraźniej widać splot katolicyzmu z pogaństwem. W Polsce występują niespotykane na świecie, bardzo ciekawe obyczaje związane ze świętami Wielkanocy. Ot, choćby obchodzenie pól z krzyżem w świątecznej procesji. To stary, słowniański sposób na odpędzenie złych duchów, zimy i przywołanie wiosny.
     A Śmigus - Dyngus? Pierwotnie był to obrzęd, mający zapewnić zdrowie i płodność: bito się witkami wierzby i polewano wodą. Potem, już za czasów katolickich, nie sposób było z niego zrezygnować: odbywał się wprawdzie nieco wcześniej, ale był bardzo potrzebny. Nic to bowiem innego, jak... wielkie mycie. W wielkach średnich umartwiano się w czasie postu, między innymi nie czyszcząc ciała przez 40 dni - aż do Wielkanocy, gdy uroczyście doprowadzano się do porządku. Obecny Śmigus to nic innego, jak pamiątka po owych ablucjach...

Gośka Jurczyszyn

 
All rights reserved, teksty, rysunki i zdjęcia powierzone przez autorów do publikacji wyłącznie na tych stronach internetowych
Reklamy Krokus: Bardzo często nazywane w skrócie SEO jest kluczowym elementem reklamy w Internecie, gdyż właśnie dzięki pozycjonowaniu stron i optymalizacji możemy odnaleźć strony, jakich poszukujemy na co dzień korzystając z wyszukiwarki Google. Pozycjonowanie stron WWW Każdy potencjalny klient jest przez nas traktowany indywidualnie i dostosowujemy swoje usługi bezpośrednio pod potrzeby Państwa.