
REDAKCJA: Gosia Jurczyszyn
- Redaktor Naczelna Jacek Jóźwiak - Webdesigner Andrzej Trembaczowski -
Redaktor i fotograf dyżurny
AUTORZY: Sławomir Hein Marcin
Jóźwik Paweł Kobyłecki
Iza i Waldek Ptak Piotr Onikki-Górski Sobiesław
Skopek Michał Sopiński
Roman Wigura Radek Gościmski
Tomasz Klimek Krzysztof
Michalak |
"KWOK, KWOK, KWOK - dzieje
się tuż przy brzegu. Widać wielki łeb. Wagabunda zapędził się za daleko.
ma problemy z powrotem. Woda burzy się, w księżycowym świetle zmienia
kolor. W wirze pełno jest piachu. Bełt znika po chwili, fale rozpraszają
się. Trwa sumowa noc... Kwok, kwok, kwok..." - tak zaczyna się
nasza opowieść o wąchalu. |
 |
"Swego czasu
naturalny zasięg występowania tej wspaniałej ryby kończył się w dorzeczu
Renu. Hiszpanie, wrażliwi na wszystko, co może ściągnąć turystów,
wsiedlili tego drapieżnika do swoich wód. Ebro stała się mekką dla
europejskich sumiarzy. Łowi się tam olbrzymy o wadze 40 kg"
- w rozdziale TAK DALEKO, TAK BLISKO o tym,
gdzie można suma spotkać. Także w Polsce... |
 |
W SUMIE - TRZEBA POCHODZIĆ,
czyli o tym, jak znaleźć sumowe łowisko. "W dużych rzekach, w
których licznie występuje sum, bywają także bolenie. Tego drapieżnika
też łowi się na upatrzonego. Dla spinningisty boleniowe łowy oznaczają
przemaszerowanie brzegiem rzeki kilometrowych odcinków. Polowanie
na rapy jest więc okazją do odbycia swoistego rozpoznania bojem sumowych
stanowisk." |
 |
"Sum nazywany jest rybą dna,
ale budowa jego paszczy wyraźnie informuje, że atakuje zdobycz od
dołu ku górze, a więc głównie ryby i organizmy pływające nad dnem
lub nawet nad powierzchnią. O dennych apetytach informują natomiast
jego wąsy, ale pokarm pobierany z dna nie jest podstawa wyżywienia"
- czwarta część sagi, W GRUNCIE RZECZY, opowiada
o sumowych zasiadkach. |
 |
"Sum jest ogromnym amatorem niewielkich
rybek. Mimo wielkości, jest przecież drapieżnikiem, który pożywienie
zdobywa w ruchu, potrafi uganiać się za drobnicą niczym niewielki
okonek. W ciągu wieczora, nocy i poranka przemierza spore przestrzenie,
odwiedza wiele miejsc, w których gromadzi się drobnica" - i dlatego
NIE MA JAK ŻYWIEC... |
 |
SUMOWY SPINNING nie jest prostą
sprawą. "Dwa, trzy dni męczących, siłowych
wymachów i przychodzi ochota rzucić w kąt ciężkie wędzisko, złapać
najlżejszy spinerek i zapolować na klenie przed sumowymi główkami.
A jednak najcierpliwsi miewają rezultaty lepsze od zwolenników zasiadek." |
 |
"Korpus wycinam z grubej, dobrze wysuszonej
gałęzi wierzbowej scyzorykiem z miękkiej stali. Potem starannie obrabiam
go nożem modelarskim i papierami ściernymi. Następnie wypiłowuję rowek
na stelaż, który potem wklejam distalem. Wklejam potem ołów"
- ten rozdział naszej historii opisuje słynne JÓŹWIACZE
JAJA |
 |
"Zanim zmieniono
przepisy, zanim ustanowiono strefę ochronną, w październiku w pobliżu
mostu w Zegrzu, na podwarszawskim Zalewie Zegrzyńskim, zaczynała się
trwająca do wiosny jatka sumów. Co roku za bok, za ogon, za brzuch
wyjmowano się z zimowiska kilka setek (sic!) tych wspaniałych ryb".
To była prawdziwa RZEŹNIA NUMER 5. |
 |
I to już koniec naszej opowieści. Pora się rozstać z
naszym wąsatym przyjacielem... A może wcale nie trzeba? Może warto
zajrzeć do jeszcze jednej wąsatej
monografii, tej na Rybim Oku? Przecież nasza opowieść nie wyczerpała
wszystkiego... |
|
|