Kilka słów wyjaśnienia - od 5 lat nie łowię
na żywca. Brzydzi mnie ta technika połowów. Optowałem za tym, by
wykluczyć jej stosowanie przez członków Klubu Wędkujących Internautów
"Rybie Oko"...
Jednak metoda ta nadal pozostaje zarówno dozwolona, jak i popularna.
Na żywca - i to z powodzeniem - łowi się także sumy.
Konflikt wewnętrzny wędkarz-dziennikarz zakończył się opublikowaniem
tego rozdziału - cóż, niech każdy sam wybiera... |
 
|
NIE MA JAK ŻYWIEC
Większość wędkarzy podaje żywca dość głęboko,
albo przy dnie, albo najwyżej wpół wody. Tymczasem pobudzony sum staje
się rybą wybitnie powierzchniową - krąży nieco poniżej stad wierzchówek,
z reguły nie głębiej niż metr, półtora pod lustrem wody.
Sum jest ogromnym amatorem niewielkich
rybek. Mimo wielkości, jest przecież drapieżnikiem, który pożywienie
zdobywa w ruchu, potrafi uganiać się za drobnicą niczym niewielki
okonek. W ciągu wieczora, nocy i poranka przemierza spore przestrzenie,
odwiedza wiele miejsc, w których gromadzi się drobnica.
Mistrzami w połowie gigantycznych sumów
są Ukraińcy znad Dniepru oraz Rosjanie znad Donu i Wołgi, a także
Sybiracy znad wielkich rzek północy. Wszędzie tam dzieje się to samo
- główną przynętą jest niewielki żywczyk umieszczony na głębokości
ok 75 cm pod spławikiem. Tak by pływał kilkanaście, kilkadziesiąt
centymetrów niżej niż reszta wierzchówek.
Odgłosy żerowania i charakterystyczne
bełty na powierzchni, to dla wędkarza informacja, że sum zainteresowany
jest unoszącą się na powierzchni drobnicą. Że to dobry czas na wędkę
żywcową.
Najskuteczniejszy jest standardowy
zestaw ze spławikiem.
Jako że rzecz dzieje się najczęściej w nocy, warto
zaopatrzyć się w bombkę umożliwiającą osadzenie chemicznego "świetlika".
Sam spławik nie powinien być zbyt wielki, wystarczy 15-18 g. Dobrze,
gdy będzie wydłużony.
Najwygodniejsze jest mocowanie przelotowe
- ułatwia precyzyjne zarzucanie, nie przeszkadza podczas holu, nie
wydłuża o ułamek sekundy zacięcia, zaś zmiana gruntu to wyłącznie
kwestia przesunięcia gumowego stopera.
Używam możliwie najcieńszej żyłki bez
żadnego węzła, a więc bez przyponu. Pozwala to na dłuższe wyrzuty,
daje lepszy kontakt z przynętą, żyłka lepiej układa się na wodzie.
W zupełności wystarcza wysokiej klasy trzydziestka piątka. Problem
umieszczenia ciężarka w przypadku korzystania z uklei nie istnieje
- znajduje się on tuż przy haku, co zapobiega poplątaniu zestawu przez
tę "górującą" rybkę, zaś dla suma wydaje się nie mieć najmniejszego
znaczenia. Znam wędkarzy korzystających wręcz z jigowej główki. Wystarczy
bowiem, że żywiec "faluje" - nie musi "chodzić", wąchal woli drzemiące
w toni ofiary. Obciążnik nie powinien jednak być zbyt duży - stąd
wybór małej bombki.
Montowanie zestawu odbywa się w następującej
kolejności: stoper do ustalania gruntu, spławik, ciężarek (8-10 g)
kulka lub łezka, cienka igelitowa rurka zapobiegająca "stukaniu" ołowiu
o węzeł haka i wreszcie hak z oczkiem. 2/0 w zupełności wystarczy.
Sposób mocowania żywca jest obojętny. Ja zaczepiam go za wargę, ale
nie jest błędem podczepienie za grzbiet. W przypadku suma nie ma to
znaczenia. Sum zgarnia ukleję w mgnieniu oka i natychmiast stara się
ją połknąć. Próbuje wypluć tylko wówczas, gdy zakłuje się ostrzem
haka, co zresztą udaje mu się niezmiernie rzadko. To podpowiada, że
nie ma potrzeby długiego wyczekiwania z zacięciem.
Sumowego zestawu nie montujemy, oczywiście,
na pierwszym lepszym teleskopie. By walka z wąsatym mocarzem zakończyła
się sukcesem, trzeba nań zapolować z odpowiednio dobranym kijem. O
połamanych wędkach, pozrywanych mocarnych żyłkach i plecionkach słyszy
się dużo i często. Sum ma opinię wędkołama i linkorwacza. Tymczasem
wcale nie on zasłużył na taką reputację, lecz wędkarze, którzy nie
ufają mocy nowoczesnego sprzętu. To właśnie oni - w myśl fizycznego
prawa, że akcja budzi reakcję - zmuszają olbrzyma do siłowych zmagań,
do maksymalnego wysiłku. Rezultat znany jest z mrożących krew w żyłach
opowieści o straconych potworach.
Nie namawiam tutaj do łowienia sumów
na kleniowe czy sandaczowe zestawy, odradzam jedynie zbyt sztywne
wędki (np. modne ostatnio wędziska morskie) i przesadnie grube żyłki
czy plecionki o wytrzymałości 50 funtów.
Do zmontowania superżywcowego kompletu
sumowego z powodzeniem wystarczy dobra, składana karpiówka o ugięciu
2-3 funtów lub mocny teleskop o średniej zbieżności. Nie powinien
- moim zdaniem - mieć akcji szczytowej, lecz środkową; suma zaciąć
nietrudno, wnętrze paszczy ma bowiem mięsiste. Podczas holu kij sumowy
powinien pracować na całej długości, a więc parabolicznie. Takie ugięcie
nie zmusi suma do długich odjazdów, twardego murowania czy histerycznych
zrywów. Kołowrotek powienien być solidny, mieć szeroką szpulę i szalenie
precyzyjny hamulec. Pożądany dodatkowy drag, którym można rybie popuścić
lub ją przytrzymać, w zależności od okoliczności.
Za dnia
ustawia się żywcówkę
nad sumowymi dołami, w strefie spowolnień za główkami, w prądach krążących za i przed przeszkodami wybiegającymi w nurt - nie mogą to być miejsca zbyt odległe od głównego nurtu rzeki. Jeśli tylko kiedykolwiek widzieliśmy w tym miejscu suma z mordą na wierzchu, to w końcu - po tygodniu, po dwóch, po miesiącu wreszcie - połknie on naszą małą ulejkę lub kiełbia.
Grunt ustala się tak, by przynęta znajdowała
się w pół wody. Sum miewa dość często niewytłumaczalne kaprysy nakazujące
mu opuścić schronienie i wyskoczyć na małe co nieco. Potrafi to uczynić
nawet w upalne południe. Szczególnie kuszące dla wędkarza miejsce,
to wsteczne, krążące prądy za główkami, naturalnymi ujażdżkami, cyplami,
zwalonymi drzewami. Spławik może długo i bez interwencji krążyć nad
dzienną ostoją suma. Późnym wieczorem warto jednak przestawić wędkę
na skraj dołu, a nawet oddalić się od niego znacznie. Sum wychodzi
wówczas na kant, a nawet na płycizny. Trzeba jednak pamiętać, że sumowa
płycizna to minimum metr wody - sum musi mieć możliwość nabrania rozpędu
przy ataku i choćby niewielkiego ruchu w górę.
Koledzy, którzy mają możliwość poznania
łowiska, powinni odszukać miejsca, w których na noc gromadzą się stada
drobnicy i podawać żywca od strony pełnej i głębszej wody. Dobrze
jest tak ustalić grunt, by przynęta znajdowała się nieco poniżej ławicy.
Przyjęło się, że w bardzo ciepłe i bezwietrzne noce wystarczy głębokość
50-70 cm, w chłodniejsze do metra.
Nie ma podbieraka, w który wlazłby okazowy
sum. Jeżeli więc sumowe wyprawy odbywamy samotnie, to trzeba oddać
honor osęce, choć narzędzie to i cie rzeźnicze i katowskie. Lepiej
jednak zabić suma, niż samemu się utopić. Najlepiej jednak - wzorem
wschodnich sąsiadów i łowców zachodnich znad Ebro i Padu, nauczyć
się podbierania sumów przez włożenie kciuka (w rękawicy) do rybiej
mordy, zaciśnięciu uchwytu na dolnej żuchwie i wyrwaniu go na brzeg.
Olbrzym tak chwycony staje się zupełnie bezradny. Nie ma strachu,
górną szczęką się przecież nie kłapie. |
|
|