Foto. Andrzej Trembaczowski

Lato + morze + cisza = troć
Z jaką porą roku kojarzy wam się troć? Czy jest to zima,
czy może początek jesieni - koniec września? Słusznie,
wtedy tej ryby jest w rzece najwięcej, a co za tym idzie
najwięcej jest też wędkarzy.
Lubicie łowić w tłoku? Jak wam się łowi, z tą świadomością,
że musicie uważać na blaszkę łowiącego po drugiej stronie rzeki
wędkarza? Jak radzicie sobie z wyścigiem do najlepszych miejsc
w każdy ranek na początku czy też na końcu sezonu?
|
|
Coś spod żagli
Urlop. Mazury i żagle. I wędki oczywiście.
Wodniacki raj, pełnia szczęścia... Czy na pewno?
Wędkarstwo, żeglarstwo to dwie niby bliskie,
ale jakże odmienne formy wodniactwa.
|
|
Kaban
Korciło mnie żeby podjechać gdzieś dalej poszukać "kropeczek". Niestety ciągłe opady nie
rokowały zbyt dobrze, a i sezon urlopowy w pełni, większość znajomych w rozjazdach. Jednak
nie mogłem wysiedzieć i zadzwoniłem do Andrzeja Trembaczowskiego. Szybka decyzja - jedziemy!
Padło na Tanew.
|
|
Pazerny czyli AVID
Kiedy po raz pierwszy ST.CROIX zaprezentowało serię wędzisk AVID ze śmiechem
zapytałem szefa firmy, co ma oznaczać ta nazwa, jako że avid znaczy po angielsku
"pazerny". "They're really avid for fish" - zabrzmiała odpowiedź, czyli "Są
naprawdę pazerne na ryby". Pośmialiśmy się trochę, ale potem przyszedł czas na
poważne zajęcie, czyli na testowanie spinningów należących do wspomnianej "pazernej"
serii. I w tym momencie absolutne zaskoczenie - już po kilku rzutach wrażenie, że oto
pojawiła się nowa jakość.
|
|
 |
|
W piątek po zakończeniu roku szkolnego mojej Córy - udało mi się wyrwać na ryby
na kanał żeglowny rzeki Odry k. zalewu "Bajkał". Był to już drugi wypad - pierwszy
niestety prawie bezrybny jeśli nie liczyć paru okonków i małego szczupaczka.
W kanale tym miały pływać jazie i to w dużych ilościach.
Tak się składa, ze do tej pory w zasadzie w rzekach nie łowiłem - Odra wydawała mi się przeraźliwie
brudna (i taka też była). Zmuszony jednak brakiem konkretnych ryb w rozmaitych
żwirowniach i gliniankach, w których do tej pory łowiłem - spróbowałem szczęścia na kanale.
Zwłaszcza że jak twierdził p. Józef Sendal - jazi jest tam opor.
Pierwszy wyjazd niestety wypadł w dzień całkowicie bezrybny - jedynie udało mi się "wysępić"
parę woblerków - pewniaków oraz zaliczyć pierwszą lekcję jaziowania (niestety bez ryb - u
nauczyciela też). W piątek jechałem z mocnym postanowieniem zaliczenia pierwszych w życiu jazi
- choćbym miał łowić do rana :), zwłaszcza że w jakimś starym czasopiśmie wędkarskim wyczytałem
że spinningując w czerwcu w nocy bez ryby się nie wraca. 1 - szy jaź wziął małego
woblerka czarnucha już po pół godzinie. Na drugiego czekałem już dłużej dopiero jak
slońce się całkiem schowało za drzewa, gdzieś ok. 8.45 uderzył całkiem przyzwoity.
Parę następnych rzutów nic nie dało więc przeszedłem paręnaście metrów niżej zmieniając
woblerka na "żarówę" - był trochę przyduży ale ponoć w nocy biorą duże jazie
(a są tam i takie ok. 3 kg) więc co tam trzeba spróbować. Pierwszy rzut na środek
i po jednym obrocie korbka mocne branie, aha jest i to całkiem spory... pomyślałem
sobie. Z dość dużym oporem i idąc przy dnie dał się podholować do mnie - no, no
będzie ze 2 kg albo i lepiej...
Zdziwiłem się dopiero gdy rzekomy jaź minął mnie i nic sobie nie robiąc
z oporu hamulca popłynął ze 20 m w górę kanału (żyłka 0,2 mm). Wtedy już zacząłem podejrzewać
ze to raczej nie jaź, prawie pewien co do gatunku ryby byłem gdy poczułem tak często
opisywane w prasie wędkarskiej - charakterystyczne walnięcia ogonem w żyłkę. Niestety
"to coś" uparcie szło dołem - tym razem w dół kanału. Co udało mi się podciągnąć go
o 2-3 m, wybierał z 10 m żyłki idąc w dol. Gdzieś po prawie godzinie udało mi się
podciągnąć go pod brzeg i rzeczywiście ujrzałem mordę suma. No to przynajmniej
się widzieliśmy - będzie o czym opowiadać, pomyślałem bo byłem pewien ze żyłka
jest już tak przetarta, ze za chwilkę nie wytrzyma. Jakoś wytrzymała choć
cztery razy próbowałem go chwyci za tą dolną szczękę jak to opisują w wędkarskich
gazetach (byłem sam i bez podbieraka). Cały czas się zresztą bałem że chwycę
przy okazji za woblerka (kotwice!!!), a było już prawie całkiem ciemno. Wreszcie
jakoś złapałem za tą szczękę i już bez większych problemów wyślizgałem go na
brzeg (razem hol trwał 1 godz i 10-15) min.
 |
foto: Piotr Regiec |
Nie był może aż tak wielki - 126 cm,
ale i tak jest to najdłuższa ryba w moim życiu. Zważony nie był ale znawcy :)
ocenili na ok. 8 kg. Teraz szczegóły dotyczące sprzętu: żyłka, która tak wiele
wytrzymała to Sufix Synergy i to z zeszłego roku nabyta po promocyjnej cenie! ;
kijek robiony jakiś czas temu na blanku muchowym St. Croix przez
Artura Banachowskiego przy dużej pomocy (naprawdę dobre rady) Darka Studzinskiego
- dziękuję Wam panowie raz jeszcze - to co ten kij wytrzymał przy holu
tego suma chyba przekroczyło wszelkie dopuszczalne normy :) ,
kołowrotek Daiwa Emblem ZiA (to info też może cos wniesie do
dyskusji o kołowrotkach :) - naprawdę hamulec wspaniały !!!).
No i woblery - p. Sendal naprawdę robi je genialnie skoro nawet
spinningowy neptek :) cos tam połowił. Aha, jazie wróciły - skąd
przyszły :), a sum został z należytym szacunkiem spożyty wraz ze
stosowną butelką białego wina - był pyszny !!! ...
|